Premier Izraela za mikroczipowaniem dzieci. Dla dobra obywateli, czy tajnych służb?

Benjamin Netanjahu. Foto: PAP/EPA
Benjamin Netanjahu. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Dwie trzecie Izraelczyków jest zadowolonych ze sposobu, w jaki premier Benjamin Netanyahu radzi sobie z pandemią koronawirusa w ich kraju. To chyba zbyt ośmieliło władze w zapędach do kontrolowania społeczeństwa. Doszli do pomysłu czipowania dzieci.

Premier Netanyahu lubi cytować statystyki, które pokazują, że Izrael z liczbą 16,5 tys. zarażonych i 148 zgonów jest krajem najlepiej radzącym sobie z koronawirusem. W przeliczeniu na milion mieszkańców temu państwu do pozycji lidera jednak daleko.

Tel Awiw myśli już o czasach rozluźniania obostrzeń. Jednym z pomysłów akceptowanych przez rząd jest propozycja „mikroczipu” dla dzieci, który miałby zapewniać bezpieczeństwo i ich kontrolę w szkole i w czasie drogi z domu do szkoły i ze szkoły do domu.

REKLAMA

Ta propozycja i aprobata dla niej premiera Benjamina Netanyahu wzbudziła kontrowersje. Eksperci wskazują np., że dane o lokalizacji dzieci łatwo mogą wpaść w ręce hakerów-pedofilów. Osoby zajmujące się cyberbezpieczeństwem krytykują propozycję premiera.

Nie wiadomo ile w tym zachwytu „nowoczesnymi technologiami”, a ile cichego pragnienia kontrolowania obywateli i przyzwyczajania ich do przyszłej elektronicznej obroży od małego. Netanjahu zasugerował, że Ministerstwo Zdrowia zastosuje nową technologię, która ma wspomagać zasady „odmrażanie” koronawirusowych obostrzeń.

Premier mówił, że konsultował specjalistów od technologii w celu znalezienia takich środków. Jednym z nich byłoby wprowadzenia wyposażenia ludzi, poczynając właśnie od dzieci, w „czujniki” zachowania dystansu od innych. Naruszenie odległości uruchomiałoby alarm. dzieci. który uruchomi alarm, gdy się pojawi zbyt blisko. Netanyahu wyjaśniał, że przypominałoby to zasady działania czujników parkowania w samochodach.

Eksperci wskazują, że trudno będzie to wykonać w przypadku ponad miliona dzieci w wieku szkolnym, które powrócą do placówek edukacyjnych. Wątpią, by „czujniki” zapewniły, że jeden uczeń nie będzie siedział bliżej, niż w odległości dwóch metrów od drugiego. To fikcja – skomentował ekspert ds. cyberbezpieczeństwa Einat Meron.

Meron dodał, że sam sygnał dźwiękowy informujący o zbyt bliskim kontakcie z drugą osobą niczego właściwie nie zmienia. Faktycznym problemem byłoby egzekwowanie tej zasady. Tutaj można się obawiać wkroczenia instytucji państwa i ich dostępu do informacji z mikroczipów.

Dla dobra obywateli, czy tajnych służb?

Kancelaria Premiera wyjaśniła, że nie chodzi tu o tworzenie baz danych. Byłaby to tylko dobrowolna opcja, która ma pomagać dzieciom zachować dystans społeczny. Od czegoś się jednak zawsze zaczyna. W przypadku systemów w samochodach, okazało się, że policja przechwytywała takie dane i je archiwizowała.

Pod koniec marca pojawiła się też informacja, że w tajnej bazie danych Szin Bet (agencja bezpieczeństwa) przechowywane są informacje o wszystkich obywatelach Izraela i większości Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu. Dane obejmowały ich przemieszczania się, rozmowy telefoniczne i SMS-owanie. Mikroczipy wykorzystywane w podobnym celu byłyby nieocenionym źródłem informacji.

Takie pomysłu pojawiają w się w Izraelu od lat. W 2015 roku firma farmaceutyczna Teva Pharmaceuticals proponowała mikroczipy pacjentom. W ten sposób mieli mieć ułatwione regularne przyjmowanie ich medykamentów.

Źródło: Jerusalem Post/ The Times of Israel

REKLAMA