
Andrzej Duda złożył przedwyborczą obietnicę podniesienia zasiłku dla bezrobotnych do 2500 zł miesięcznie. Jest to spełnienie postulatu związków zawodowych.
Związkowcom sen z oczu spędzał fakt, że pracujący samozatrudnieni na początku działalności mogą przez 5,5 roku nie płacić składek na ZUS i dodatkowo dostają wsparcie finansowe. Tymczasem bezrobotny dostaje 741,87 zł zasiłku na rękę.
Związkowcy chcą podwyżki zasiłku dla bezrobotnych z 861,40 zł brutto do 1300 zł plus 1200 zł świadczenia solidarnościowego. Jest to ponoć plan zaakceptowany przez prezydenta i uzgodniony z premierem.
Świadczenie solidarnościowe będzie wypłacane przez 3. miesiące i ustanie po końcu epidemii. Podwyżka świadczeń miałby obowiązywać od 1 lipca – co może oznaczać, że rząd nie zdąży jej wprowadzić przed wyborami.
Pomysł na tego typu pakiety socjalne nie wszystkim się podoba. Pracodawcy przypominają, że pieniądze na tę pomoc brane są starczy antykryzysowej, której zasoby nie są nieograniczone. Warto tu też nadmienić, że pieniądze w tarczy nie wzięły się znikąd, tylko z podatków wszystkich Polaków.
– Podwyżka zasiłku dla bezrobotnych, wprowadzenie dodatku solidarnościowego, a także zapowiedziana przez minister rodziny trzymiesięczna przerwa w zatrudnieniu, kiedy bez zerwania umowy pracownikowi miałby być wypłacany zasiłek, i kwestia przyszłorocznej podwyżki płacy minimalnej powinny zostać przedyskutowane przez partnerów społecznych w RDS – mówi Arkadiusz Pączka, dyrektor departamentu monitoringu legislacji Pracodawców RP. – Jest kryzys i wszystkie świadczenia są wypłacane z jednego koszyka. Podwyżka zasiłków i wprowadzenie nowych dodatków oznacza, że tych pieniędzy może zabraknąć na wsparcie dla przedsiębiorców starających się utrzymać zatrudnienie pomimo strat w czasie kryzysu.
Dodatkowo, Marlena Maląg, minister rodziny, pracy i polityki społecznej, chce wypłacać zasiłek dla bezrobotnych osobom, które nie są bezrobotne. Miałby się on należeć osobom w 3-miesięcznym zawieszonym stosunku pracy, których umowy nie są jeszcze rozwiązane.
Specjaliści obawiają się, że to prowokowanie głębokiego kryzysu ekonomicznego i chaosu. Prof. Jacek Męcina, z Konfederacji Lewiatan, dla „Rzeczypospolitej” zauważa, że „wprowadzanie nowej instytucji może spowodować wiele wątpliwości, np. jak naliczać urlop za czas zawieszenia, co z prawem do świadczeń chorobowych za ten czas„.
Źródło: Rzeczpospolita