
Tomasz Wróblewski z WEI przytacza badanie opublikowane w „Journal of Environmental Psychology”. Wynika z niego wprost, że działacze pro-środowiskowi, którzy domagają się państwowych regulacji sami mniej o to środowisko dbają.
Przedstawione w periodyku wnioski opierają się na rocznych badaniach przeprowadzonych na grupie kilkuset osób. Analizy klastrowe wykazały trzy grupy osób o różnych przekonaniach klimatycznych.
Pierwsza z nich to osoby nastawione sceptycznie do teorii zmian klimatycznych, które w nie nie wierzą. Druga grupa to osoby umiarkowane, które mają wątpliwości. Trzecia grupa to osoby bardzo zaniepokojone zmianami klimatu.
Działacze środowiskowi mniej pomocni środowisku
Osoby, które należą do grupy najbardziej zaniepokojonych zmianami klimatu najchętniej popierały wprowadzanie przepisów na poziomie ustawowym. Krótko mówiąc domagali się działania od władzy centralnych, by zapobiec katastrofie, w którą wierzą.
Co jednak ciekawe osoby te były na drugim biegunie, jeżeli chodzi o podejmowane działania indywidualne. Klimatyści domagając się działania od władz sami nie są skłonni do aktywności, która miała by pomóc środowisku.
Co dla niektórych może być zaskoczenie, to sceptycy zmian klimatycznych najczęściej wykazywali indywidualne zachowania proekologiczne. Zdecydowanie rzadziej popierają oni działania rządowe w tej kwestii.
Ekologizm w objęciach lewicy
Takie różnice w zachowaniu nie mogą dziwić. Działacze środowiskowi to przede wszystkim działacze, którzy wyznają etatystyczno-socjalistyczną wizję państwa. Nic dziwnego, że oczekują, że ktoś podejmie działania za nich.
– Obecnie troska o „środowisko” zdominowana jest przez lewicę, na której pojawił się nawet nowy nurt ekologizmu – komentuje redaktor nczas.com Radosław Piwowarczyk. – W praktyce o żadną ochronę środowiska nie chodzi, ale, jak to w kolejnym odłamie marksizmu, o kontrolę nad innymi, władzę i pieniądze poprzez dotacje.
– Im więcej mamy państwa w ochronie środowiska tym więcej związanych z tym problemów – dodaje.