Żydówka ujawnia kulisy ucieczki z ortodoksyjnej społeczności. „Zastraszanie, nękanie, próby manipulacji”

Żydzi chcą zaostrzenia walki z antysemityzmem/fot. YouTube/ucieczka ze społeczności ortodoksyjnych żydów
Żydzi/fot. YouTube
REKLAMA

Pisarka Deborah Feldman w wieku 20 lat odeszła ze społeczności chasydzkiej na Brooklynie w Nowym Jorku. Swoje przeżycia opisała w książce „Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów”. Na jej podstawie powstał serial Netflixa o tym samym tytule.

33-latka pięć lat temu przeprowadziła się do Berlina. Jak mówi, chciała odciąć się od społeczności ortodoksyjnych Żydów, ponieważ ta próbowała nadal wywierać na nią wpływ.

Zastraszanie, nękanie, próby manipulacji, namawianie do popełnienia samobójstwa, przekonywanie, że nie poradzisz sobie poza społecznością. W skrócie – społeczność inwestuje w to, żebyś poniósł porażkę – mówiła.

REKLAMA

Osoby, które decydują się na odejście, zazwyczaj i tak nie są w najlepszej kondycji psychicznej – czują się samotne, zagubione. Trafiły do świata, którego zasad nie znają, muszą na nowo zbudować swoją tożsamość, często poradzić sobie z traumą, której doświadczyły w dzieciństwie. Wśród chasydów nie ma wolności, panuje ostry rygor, ale masz poczucie bezpieczeństwa. I jednocześnie nie posiadasz narzędzi do radzenia sobie na własną rękę – wskazała Feldman.

Pisarka podkreśliła, że zastraszanie i manipulacja to „nowa strategia chasydów”, ponieważ coraz więcej osób decyduje się na odejście ze wspólnoty. – Kiedyś, gdy odeszła jedna osoba, po prostu się o niej zapominało. W tej chwili ucieczek jest mnóstwo, chasydzi zaczęli tracić kontrolę nad swoimi ludźmi – mówiła.

Ich celem nie jest nakłonienie tych, co odeszli, do powrotu. Chodzi o to, żeby członkowie społeczności nie zobaczyli, że funkcjonowanie poza nią jest możliwe – dodała.

Walka o syna

Feldman udało się uzyskać prawo do opieki nad synem. Jednak w przypadku kobiet, które uciekają ze społeczności chasydzkiej jest to wyjątek. – Nie znam ani jednej kobiety, której by się to udało. Wiele rezygnuje z ucieczki właśnie ze względu na dzieci. W moim przypadku było odwrotnie – motywacją do odejścia był właśnie mój syn, zrobiłabym wszystko, żeby mógł wychowywać się w świecie, w którym może sam o sobie stanowić. Ja w tym wszystkim byłam najmniej ważna – stwierdziła.

Kobieta przyznała, że w wywalczeniu praw do opieki nad synem pomogły jej porady prawnika, który w latach 80. zajmował się wieloma takimi sprawami. Z jego doświadczenia wynikało, że chasydzi najbardziej boją się rozgłosu. Feldman postanowiła więc napisać książkę ujawniającą kulisy życia wśród ortodoksów. – Gdy członkowie społeczności zagrozili, że mimo to zabiorą mi syna, ostrzegłam ich, że opowiem swoją historię w telewizji o zasięgu ogólnokrajowym. Odpuścili – przyznała pisarka.

Pisarka zdradziła też kulisy swojej ucieczki, do której przygotowywała się trzy lata. Wszystko wcześniej zaplanowała. – Byłam bardzo świadoma problemów, jakie mnie czekają po opuszczeniu społeczności. Wiedziałam, że muszę zdobyć wykształcenie, więc po urodzeniu syna poszłam na studia, później znalazłam pracę, którą uwielbiałam. Następnym krokiem było zbudowanie sieci znajomych poza społecznością chasydów. Gdy odeszłam, byłam już ze swoim mężem w separacji. Sprawa rozwodowa trwała trzy lata – relacjonowała.

Życie wśród chasydów

Feldman opisała także swoje życie w środowisku chasydów. – W dzieciństwie najbardziej bolało mnie, że nie mogę po prostu cieszyć się życiem – tak jak inne dzieci uprawiać sportów, jeździć na rowerze, słuchać muzyki, czytać książek, pójść do muzeum, sprawiać sobie przyjemności. W świecie chasydów nie ma rozrywek. Jedyne, co ludziom pozostaje, to plotkowanie. Kultura plotkowania jest tam bardzo rozwinięta, wszyscy gadają o sobie za plecami, donoszą na siebie, obserwują się nawzajem. Moim zdaniem to dlatego, że są znudzeni. Od najmłodszych lat jesteś uczony, że nie możesz nikomu ufać. Świat chasydów opuszczasz właśnie z takim przekonaniem. Lata zajmuje dopuszczenie do świadomości, że nikogo specjalnie nie obchodzi twoje życie prywatne, co robisz, z kim, dlaczego. Że ludzie naprawdę mają ważniejsze rzeczy do roboty niż ocenianie ciebie – mówiła.

Gdy dorastałam, cały czas byłam karcona, uciszana, nie mogłam zwracać na siebie uwagi. Żyłam w przekonaniu, że gdy będę starsza, a potem – jak wyjdę za mąż – będę miała coraz więcej do powiedzenia, zyskam większą niezależność. Gdy obserwowałam starszych, miałam wrażenie, że stanowią autorytet. Bardzo się jednak pomyliłam – okazało się, że ten autorytet jest pozorny. To społeczność decyduje o tym, czy dać ci władzę, to ona zdecyduje, kiedy ci ją odebrać. Dorosłość w świecie chasydów oznacza jeszcze ciaśniejszą klatkę, jeszcze więcej zakazów i nakazów. Ale trzeba czasu, żeby to zrozumieć, dostrzec – dodała.

Źródło: gazeta.pl

REKLAMA