„Wolny rynek zawiódł”. Prawda jest zupełnie inna. Wirus socjalizmu gorszy od koronawirusa

Zdjęcie ilustracyjne.
REKLAMA

„Wolny rynek w obliczu koronawirusa zawiódł” – takie głosy, zupełnie na poważnie zaczęły pojawiać się w sieci i to nawet wśród ekonomistów. Problem w tym, że takie hasło i argumenty jego zwolenników nie wytrzymują zestawienia z faktami.

Służba zdrowia

Pierwszy argument odnosi się do zapaści służby zdrowia, której brak personelu albo środków ochronnych. Zawiodła ona jednak tam, gdzie jest obowiązkowa i publiczna, np. we Włoszech, Wielkiej Brytanii czy socjalistycznej Szwecji.

Także w Polsce to w szpitalach dochodzi do największej liczby zakażeń. Medycy skarżą się na brak podstawowych sprzętów ochronnych, memem stały się ogłoszenia, w których szpitale apelowały o sprzęt. Brakowało im praktycznie wszystkiego.

REKLAMA

Niektórzy zaczęli już żartować, że „w ogóle to fajnie jakbyście ze swoim lekarzem przyszli”. Dzieje się tak dlatego, że centralnie zarządzanej gospodarce brakuje kalkulacji.

Urzędnicy nie przewidzieli czego będzie potrzeba i w jakich ilościach i nie jest to wina tych złych urzędników, ale immanentna cecha systemu socjalistycznego.

Gdzie służba zdrowia nie zawiodła? Tam, gdzie jest najbardziej efektywna (według rankingu Bloomberga) i gdzie działa na zupełnie innych zasadach:

Nr 3. Japonia – przymus ubezpieczeń, ale to pacjent wybiera ubezpieczalnie z konkurujących ze sobą podmiotów państwowych i prywatnych. Przy trzykrotnie wyższej populacji i braku zakazów 633 zgony (mniej niż w Polsce).

Nr. 2 Singapur – obowiązkowe ubezpieczenie podstawowe, większość systemu (wg dostępnych danych 65-77%) oparta na prywatnych finansowaniu. Co ważne nawet to obowiązkowe ubezpieczenie związane jest z indywidualnym kontem, a nie wpada do „wspólnego wora”. Obecnie przy ponad 24tys przypadków mają zaledwie 21 zgonów!

Nr. 1 Hong-Kong – tu znów mamy do czynienia z połączeniem państwowej i publicznej służby zdrowia. Publiczna służba zdrowia zajmuje się bardziej kosztownymi i skomplikowanymi usługami, prywatna zajmuje się podstawową opieką. Obecnie odnotowano tam ponad 1000 przypadków i jedynie 4 zgony.

Źli spekulanci

Jak pisał Keynes w sytuacji kryzysowej wolny rynek „zaczyna być targany zwierzęcymi instynktami”. Dowodem na to ma być między innymi to, że źli spekulanci podnoszą cenę. I bardzo dobrze, że to robią! To naturalny mechanizm regulujący.

Walka ze spekulacją rozgorzała na dobre w całej Europie. W obliczu pandemii koronawirusa podniosły się ceny maseczek, płynów dezynfekujących i musiało wkroczyć państwo.

Wybucha epidemia, która w szybkim czasie opanowuje cały kraj. Sprzedawcy mają ograniczone zasoby i nie znają przyszłych warunków – nie wiedzą czy ze względu na wirusa przenoszonego na paczkach transporty nie zostaną zakazane.

W przypadku sytuacji kryzysowej podniesienie ceny ma zbawienny skutek – zachęca ludzi do gospodarnego korzystania z towarów, które są pożądane.

Gdyby ceny przykładowych maseczek pozostały na bardzo niskim poziomie każdy mógłby sobie pozwolić na ich masowy zakup i starczyłoby zapasów jedynie dla najszybszych i najsprawniejszych. Jednocześnie duża część zostałaby zmarnowana, bo ludzie w takiej sytuacji mogą spanikować, nie zachować się racjonalnie i na to wolny rynek ma odpowiedź.

Jednak w przypadku spekulantów w wielu państwach doszło do ingerencji rządu, który najczęściej ustalił cenę maksymalną pożądanych towarów. Efekt? Towarów tych szybko zabrakło. I znów pojawiły się głosy, że wolny rynek i globalizacja zawiodły, bo pojawiły się braki.

Jednak to rządy wprowadzały absurdalne zakazy sprzedaży maseczek i płynów przez serwisy internetowe. To rządy zakazywały ich importowania. To rządy przetrzymywały transporty zmierzające do innego kraju. Gdyby nie nastąpiła ingerencja państwa nie mielibyśmy tego problemu.

Zwolnienia i bankructwa

Wolny rynek ma być odpowiedzialny także za zwolnienia i bankructwa – to chyba najbardziej absurdalny argument.

To państwo zakazało działalności gospodarczej z dnia na dzień. To państwo nie wyznaczyło żadnych dat jej wznowienia. To państwo zaoferowało śmieszną pomoc przedsiębiorcom.

To państwo wreszcie przez lata rzucało przedsiębiorcom kłody pod nogi i doiło ich ile wlezie, tak że odłożenie jakichkolwiek oszczędności na gorsze czasy graniczyło z cudem.

Teraz przedsiębiorcy mogą ubiegać się o 5 tysięcy złotych kredytu. Pod warunkiem, że dobrze wypełnią biurokratyczny wniosek po przeczytaniu poradnika ze strony rządowej.

Żeby uzyskać jakiekolwiek konkretne wsparcie z tzw. tarczy antykryzysowej przedsiębiorcy muszą zadeklarować, że nikogo nie zwolnią i nie zamkną firmy przez rok.

Z drugiej strony żadnych zapewnień od rządu spodziewać się nie mogą. Polska ma jeden z najbardziej zmiennych systemów prawa w Europie, a to że w najbliższym roku pojawią się nowe podatki i biurokratyczne utrudnienia jest niemal pewne.

Zresztą to jak powstaje prawo w Polsce najlepiej pokazuje przykład rzeczonej tarczy. Rząd zorientował się, że wypadałoby zaoferować pomoc dopiero, kiedy tysiące firm zostało zamkniętych, a setki tysięcy ludzi straciło pracę. Po czym jeszcze tę pomoc wielokrotnie aktualizował.

Gdybyśmy mieli wcześniej do czynienia z wolnym rynkiem, a państwo nie zamroziło gospodarki, moglibyśmy powiedzieć, że to wina nieprzewidujących przedsiębiorców. W obecnej sytuacji to kolejna skucha.

Kto zawiódł

To państwo, które wzięło na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo i reagowanie w sytuacjach kryzysowych zawiodło. To państwo pokazało, że jest kompletnie nieprzygotowane na zagrożenia zmieniającego się świata.

Mówią Wam na przykład, że nie potrzeba stanu nadzwyczajnego, bo obecne środki są wystarczające. Są wystarczające bo PiS wprowadził je do ustawy o stanie epidemii w marcu w ramach tzw. lex coronavirus.

W tym czasie swoją siłę pokazało ludzkie działanie. To stowarzyszenie Niskie Składki oddolnie organizowało akcję posiłek dla lekarza. To prywatni restauratorzy dowozili jedzenie medykom. To prywatne firmy przestawiły się na produkcję masek i przyłbic. To o oddolnej akcji #hot16challenge, w ramach której zebrano już ponad milion złotych słyszeli dziś wszyscy.

W czasie, kiedy ludzie i wolny rynek działa, państwo, które w sferze bezpieczeństwa musi działać, leży i kwiczy. I piszę to nie bez obawy, w dniu kiedy Prezydent „nie pytając Cię o imię” podpisał nową Strategię Bezpieczeństwa.

O ile zawsze był to najbardziej ogólny dokument dotyczący bezpieczeństwa, o tyle zawsze były w nim jakiekolwiek konkrety, punkty zaczepienia. W 2020 roku dostaliśmy za to zbiór pobożnych życzeń „żeby było dobrze”. I oby było dobrze, bo z takim przygotowaniem państwa kolejny kryzys będzie jak ta walka z ostrym cieniem mgły.

REKLAMA