Czas zarazy okazją do profitów dla „Świadków Jehowy”

Świadkowie Jehowy. Fot. ilustacyjne. Foto: Philafrenzy/CC BY-SA 4.0/Wikimedia Commons
Świadkowie Jehowy. Fot. ilustacyjne. Foto: Philafrenzy/CC BY-SA 4.0/Wikimedia Commons Foto: Philafrenzy/CC BY-SA 4.0/Wikimedia Commons
REKLAMA

Światowa pandemia koronawirusa wywołała na świecie także różne refleksje eschatologiczne. O ile jednak chrześcijanie zdają się być mocno wpisani w racjonalizm i dość oszczędnie odczytują takie wydarzenia jako „znaki czasów”, to dla Świadków Jehowy, którzy mówią od dawna o „końcu naszych dni”, jest to kolejny dowód na potwierdzenie ich teorii.

We Francji duża popularnością cieszy się nagranie wideo Stephena Letta, jednego z ośmiu członków ścisłego kierownictwa („starszych”) sekty Świadków Jehowy. Z wykształcenia lekarz, jednoznacznie stwierdza, że pandemia Covid-19 to nie tylko kryzys zdrowotny i gospodarczy, ale przede wszystkim przygotowanie na „koniec czasów”.

Eschatologiczne tezy Letta zainteresowały we Francji tzw. Misję czujności i walki z odchyleniami sekciarskimi (Miviludes). Jest to agencja powiązana z MSW, która zajmuje się zwalczaniem sekt. Do końca kwietnia MSW otrzymał z Milviludes 52 raporty dotyczące wykorzystywania kryzysu zdrowotnego w działalności profetycznej sekt.

REKLAMA

Okazuje się, że agencja rządowa śledzi nie tylko sekty, ale zauważa i ogólny wzrost „apokaliptycznych nurtów” i dyskursu o końcu świata prowadzonego przez niektóre wspólnoty duchowe.

Świadkowie Jehowy mają jednak pierwszeństwo. Dla nich pandemia jest jednym z oczywistych znaków dni ostatecznych. Miviludes odnotowuje wzmożoną działalność rekrutacyjną „Badaczy Pisma” i twierdzi, że strach ludzi przed pandemią napędza im adeptów.

W ostatnich tygodniach podobno przybywa w dużym tempie sekciarskich „chrztów”. Co ciekawe, wykorzystuje się do tych ceremonii raczej plastikowe wanienki i domowe łazienki. „Świadkowie” dostosowują się też do zasad społecznej izolacji i wykorzystują jako formy głoszenia swoich prawd głównie… telefony.

Pojemny worek sekt

Francuskie władze nie byłyby jednak sobą, gdyby „przy okazji” nie zajęły się też tradycjonalistami katolickimi. Na „czarnej liście” wykorzystywania „złożoności dyskursu naukowego i zamieszania dyskursu politycznego” znalazło się także… Bractwo Kapłańskie św. Piusa X.

Policja dwukrotnie przerywała msze Bractwa Kapłańskiego powołując się na przepisy o izolacji społecznej. M.in. 11 kwietnia w parafii Saint-Nicolas du Chardonnet w Paryżu. We mszy uczestniczyło w sumie około 30 osób, ale byli to tylko kapłani i członkowie chóru.

Tradycjonalistów usiłuje się wrzucić do tego samego worka, co sekty. „To zamknięta społeczność” – twierdzą laiccy specjaliści od sekt i dodają, że „dzieci chodzą do szkół prowadzonych przez członków Bractwa”, a ich tezy „nauczania są niezgodne z nauką”. Pozytywistyczno-naturalistyczna krytyka ze strony „stróżów laickości republikańskiej” specjalnie nie dziwi.

Dostaje się też niektórym pastorom Zielonoświątkowym. Na celowniku agencji „zwalczania sekt” znalazł się m.in. pastor Yvan Castanou. Ma 200 000 subskrybentów na YouTube i nie unika tematu religijnej oceny epidemii koronawirusa. Niepokój agencji budzą zwłaszcza informacje o podobno cudownych „uzdrowieniach” chorych na koronawirusa. Niezależnie od ich prawdziwości, wydaje się że dla Miviludes cudów po prostu być nie może…

Źródło: France Info

REKLAMA