Nielegalni imigranci terroryzują miasto. Mer ubolewa nad indolencją wymiaru sprawiedliwości

Brest Fot. ilustr. Twitter
REKLAMA

Mer francuskiego miasta portowego Brest w Bretanii ubolewa nad bezkarnością nielegalnych migrantów. Rządzący miastem od 2001 r. François Cuillandre wyraził żal z powodu opieszałości wymiaru sprawiedliwości i dodał, że czasie pandemii doszło do znacznego wzrostu liczby przestępstw migrantów.

Według „Le Télégramme” grupa młodych migrantów, m.in. z Mali, „wyróżniała się” na ulicy Jeana Jaurèsa, gdzie założyła swój sqaut. Grozili jej mieszkańcom, dokonywali rozbojów i wyłudzeń. Kradli telefony i portfele. Handlowali też marihuaną. Zaatakowali osobę niepełnosprawną.

Mer François Cuillandre, socjalista, ubolewa, że chociaż napastnicy byli wielokrotnie zatrzymywani przez policję, to potem szybko wychodzą na wolność i nadal sieją terror na ulicach. Policja robi swoje, ale przestępcy są zwalniani z aresztów i działają później w jeszcze większym poczuciu bezkarności.

REKLAMA

Stéphane Andry, szef związku policyjnego Sojusz w Brest tłumaczy: „zazwyczaj osoby te byłyby wysyłane do aresztu administracyjnego w celu deportacji. Pandemia spowodowała, że areszty w​​ Rennes i innych miastach nie działają. W związku z zamknięciem granic wstrzymano też deportacje. Pozostaje tymczasowy areszt. I tu są problemy, bo w czasie pandemii ministerstwo sprawiedliwości opróżnia więzienia, aby przeludnienie nie stało się przyczyną zakażeń. Po przesłuchaniu przez śledczych sprawcy są zwalniani. I mają poczucie bezkarności”.

Mer ubolewa, że opieszałość działania sądów i laksyzm wymiaru sprawiedliwości wywołały gniew ludzi, który kieruje się akurat przeciw władzom miejskim.

Komentarze w sieciach społecznościowych oskarżają mera o brak stanowczych działań, a nawet o współudział w wytworzeniu się takiej sytuacji. François Cuillandre spotkał się mieszkańcami i handlowcami, z których gangi ściągają nawet haracze. Jest jednak bezradny.

Przestępcy, w dodatku o nieuregulowanej sytuacji pobytowej, byli zatrzymani, ale pozostają na wolności i czekają na procesy wyznaczone na rok… 2021. Squat na Jean Jaures został kilka dni temu zamurowany, ale jego byli mieszkańcy nadal sobie „dorabiają” na ulicach miasta.

Mer dodaje, że nie chce tego komentować, ale trzeba powiedzieć kto ponosi odpowiedzialność za zaistniałą sytuację.

Źródło: Valeurs/ Le Telegramme

REKLAMA