Francuski fiskus ugania się za bogatymi

Inkwizycja podatkowa na dawnym plakacie. Fot. Wikipedia
Inkwizycja podatkowa na dawnym plakacie. Fot. Wikipedia
REKLAMA

Francuskie urzędy podatkowe dość swoiście pojmują ideę „egalité”. Zamiast równego traktowania podatnika, urzędnicy znacznie bardziej skupiają się na ściganiu osób bogatych, niż całej reszty. Jest w tym zresztą pewna logika, bo w końcu to oni te pieniądze mają.

Dobrze ilustrują to dzieje tzw. podatku od fortun (ISF). Ekonomicznie nie ma większego sensu i powoduje, że ludzie bogaci uciekają po prostu z Francji, choćby do sąsiedniej Belgii. Podniesienie stawki kilka lat temu wywołało zjawisko zniknięcia nagle 300 tys. takich podatników. Jednak dla społeczności, która bogaczy nie lubi, jest to akt sprawiedliwości, w której „nierówność” podatkowa staje się wypełnieniem zasady „równości” społecznej.

Ostatnio wystarczyło, by Macron chciał przy owym podatku pogrzebać, a stał się na lewicy „prezydentem bogaczy”. Wcześniej prawica ISF zawieszała, a socjaliści przywracali.

REKLAMA

Teraz okazuje się, że organy podatkowe są znacznie bardziej zainteresowane bogatymi. Wobec takich osób mnożą się kontrole. W Generalnej Dyrekcji Finansów Publicznych status „bogatych” jest określony progami 270 tys. euro dla gospodarstw domowych, których przychody przekraczają sumę 270 000 euro brutto na rok. Także dla tych, którzy mają aktywa powyżej 3,9 mln euro.

Osobno istnieje kategoria osób o „bardzo wysokich dochodach” (DTFE), czyli tych zarabiających ponad 2 mln euro rocznie lub otrzymujących spadki powyżej 15 mln euro. Okazuje się, że ci, którzy otrzymują „status osoby bogatej” podlegają regularniejszym kontrolom podatkowym.

Wynika tak ze sprawozdania przesłanego przez Bercy (ministerstwo finansów) do parlamentu. W latach 2016-2018 specjalne zespoły badały sprawozdania finansowe osób bogatych „zgodnie z techniką skorelowanej kontroli dochodów i posiadanego majątku”. Pozyskały w ten sposób dodatkowy 1 miliard euro do budżetu, ale realnie kilka miliardów zapewne się „ekspatriuje”…

Źródło: Le Figaro

REKLAMA