750 miliardów euro w unijnym funduszu odbudowy. Polska się cieszy, choć zgody jeszcze nie ma

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. fot. PAP/EPA STEPHANIE LECOCQsula von der Leyen przedstawia Europejski Zielony Ład fot. PAP/EPA STEPHANIE LECOCQ
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. fot. PAP/EPA STEPHANIE LECOCQ
REKLAMA

Komisja Europejska zaproponowała przeznaczenie 750 miliardów euro na fundusz odbudowy gospodarki dotkniętej kryzysem pandemii. Polska miałaby otrzymać prawie 64 miliardy, ale nadal nie wiadomo na jakich zasadach i jak długi miałaby być spłacone.

Fundusz 750 miliardów euro miałby składać się z dwóch części – 500 miliardów 'bezzwrotnych” grantów i 250 miliardów pożyczek. Polska wedle propozycji Komisji miałaby otrzymać 63,8 miliardów euro. Informacje są jednak sprzeczne, bo jak podaje „Financial Times” Polska mogłaby się ubiegać o 38 miliardów.

Mimo entuzjazmu jaki zapanował w Polsce po tych informacjach wiele jeszcze do uzgodnienia. Na fundusz zgodziły się Niemcy, które do tej pory były jego największym przeciwnikiem. Bardzo sceptycznych pozostaje jednak nadal kilka państw – Holandia, Dania, Szwecja i Austria, które już wcześniej sprzeciwiały się idei funduszu sfinansowanego ze wspólnego unijnego długu i złożonego w większości z „bezzwrotnych” grantów, a nie pożyczek. W porównaniu do wcześniejszych sygnałów grupy, tym razem jednak ich reakcja była mniej krytyczna.

REKLAMA

Premier Holandii Mark Rutte stwierdził jedynie w środę wieczorem, że jest w kontakcie z liderami państw UE w sprawie funduszu i dodał, że negocjacje mogą potrwać jeszcze długo. Rutte podkreślił przy tym, że Holandia nadal obstaje przy stanowisku, że „kraje, które są ratowane będą musiały powiedzieć, co zrobią, by uniknąć tej sytuacji w przyszłości”.

Komentatorzy w Holandii zwrócili uwagę, że o mięknącym sprzeciwie Hagi może świadczyć fakt, że Rutte pochwalił wczoraj rząd Włoch za podjęte przez niego plany reform gospodarczych. Kanclerz Austrii Sebastian Kurz uznał propozycję KE za punkt wyjściowy do negocjacji. Docenił jednak fakt, że KE podkreśliła, że zaciągnięcie wspólnej pożyczki to działanie jednorazowe i nie jest początkiem „unii zadłużeniowej”.

Ostrzej na temat funduszu wypowiedział się tymczasem premier Szwecji Stefan Lovfen, który skrytykował fakt, że większość funduszu – 500 spośród 750 mld euro – stanowią bezzwrotne granty, które w efekcie zwiększą obciążenie. Z kolei Dania potraktowała fundusz jako „ważny krok” i z zadowoleniem przyjęła proporcję dotacji i pożyczek.

Do głosów krytycznych dołączyły też Finlandia oraz Czechy. Premier Andrej Babisz stwierdził, że proponowany dług będzie zbyt wysoki oraz skrytykował proponowaną dystrybucję środków między państwa członkowskie. Jego zdaniem podział powinien przebiegać zgodnie z kluczem ustalonym w obowiązującym budżecie UE. Według propozycji KE Czechy byłyby płatnikiem netto programu, otrzymując z niego 0,6 mld euro mniej, niż by do niego wpłaciły.

Podobnie zareagowała Belgia, która popiera samą ideę funduszu, ale której również nie spodobał się przewidziany podział środków. Według propozycji KE belgijski udział w kosztach pożyczki wyniósłby 25,5 mld euro, a otrzymana dotacja – 12 mld.

Bardzo poważne obiekcje dotyczą tez samego sfinansowania funduszu. Część pożyczkowa miałaby być spłacana przez poszczególne państwa do 2050 roku. Problem jednak dotyczy owych „bezzwrotnych grantów”.„Pomysł, aby pozwolić Komisji na pożyczanie pieniędzy i wypłacanie ich w formie dotacji, jest jednak bardzo niekomfortowy dla państw oszczędnych (Holandii, Austrii, Szwecji i Danii), ponieważ pachnie to finansowaniem deficytu” – pisze „FT”.

Drugie pytanie dotyczy tego, jak te wszystkie nowe zobowiązania UE zostaną spłacone. Jak pisze „FT”, Komisja ma gotową odpowiedź na to pytanie: mianowicie, aby państwa członkowskie stworzyły pakiet nowych podatków i opłat oraz przekazały Komisji dochody jako „zasoby własne”. To oznacza nałożenie w poszczególnych krajach nowych podatków, a wpływy z nich uzyskane stałyby się dochodem Unii.

Inna propozycja związana jest z budżetem na lata 2021 – 2027. Dług zostałby spłacony ze składek członkowskich, co oczywiście oznaczałoby mniejsze pieniądze na inne unijne fundusze i inwestycje. Sam budżet też nie jest jeszcze wynegocjowany. Problemy dotyczą m.in tego jak załatać dziurę po Wielkiej Brytanii, kiedy ta już ostatecznie przestanie wpłacać do brukselskiej kasy

Kolejna kwestia to warunki, na jakich te pieniądze miałyby być przekazywane. Jak pisze „FT”, lwia część kwoty 750 mld euro zostanie przeznaczona na specjalny instrument na rzecz odbudowy i odporności, który będzie miał uprawnienia do wypłacania dotacji i pożyczek. Miałby on zadanie dopilnować, aby wydatki odpowiadały priorytetom UE i były zgodne z zaleceniami, które Bruksela przekazuje rządom w ramach corocznego przeglądu krajowych planów wydatków. Rządy przedstawiłyby pakiety proponowanych reform i inwestycji, które musiałyby zostać podpisane przez Brukselę, ale także przez inne państwa, zanim możliwe będzie odblokowanie środków. Niektóre z państw północnych już teraz przygotowują się do żądania bardziej rygorystycznych reform jako jednego z warunków wsparcia programu.

W praktyce więc nie wiadomo jakie kwoty miałyby być przeznaczone na pomoc dla poszczególnych państw, jak to się odbije na budżecie unijnym i na jakich zasadach owa pomoc miałaby być przyznana.

REKLAMA