
Wbrew rządowej propagandzie tarcza antykryzysowa nie pomaga, a restauracje znikają z mapy polski. Małe zainteresowanie ze strony klientów i wysokie koszty dobijają kolejnych przedsiębiorców.
Rządowa propaganda mówi o tym, że tarcza kryzysowa to wybawienie dla przedsiębiorców. Z pewnością wielu skorzystało ze skromnej pomocy, jednak dla tysięcy z nich zamknięcie gospodarki oznacza także zamknięcie firmy.
Restauracje padają
Obostrzenia związane z pandemią koronawirusa spowodowały, iż obroty w branży gastronomicznej spadły o około 80-90 procent. Mimo otwarcia restauracji ruch ciągle jest znacznie mniejszy, a na restauratorów nałożono dodatkowe wymagania, które generują koszty.
Przy spadku dochodów restauratorzy muszą zmagać się z wysokimi kosztami stałymi, takimi jak opłaty za wynajem lokali. Do renegocjacji umów nie są chętni wynajmujący, a do tego dochodzą przecież opłaty za media, wodę czy gaz, które stale rosną.
W obliczu ostatnich decyzji rządu los restauratorów rysuje się w czarnych barwach. Dodatkowo obawiający się kryzysu Polacy deklarują, że jedzenie na mieście nie jest dla nich potrzebą pierwszego wyboru i wolą oszczędzać na nadchodzące ciężkie czasy.
Wiele restauracji na czas kryzysu koronawirusowego zaciągnęło kredyty, co spowodowało radykalny wzrost zadłużenia w branży. BIG InfoMonitor wyliczył, że zadłużenie sektora restauracyjnego sięga blisko 650 milionów złotych.
Spośród blisko 70 tysięcy lokali gastronomicznych w Polsce kryzysu może nie przetrwać nawet 30 procent z nich. – Niestety, codziennie słyszę o zaprzyjaźnionych restauracjach, którym w dobie epidemii nie udało się przetrwać tego kryzysu – mówi restaurator Tomasz Muller.
Źródło: domiporta.pl/fakt24.pl/nczas.com