
Wczoraj marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła, że wybory prezydenckie odbędą się 28 czerwca. Rafał Trzaskowski, który zastąpił Małgorzatę Kidawę-Błońską w roli kandydata Koalicji Obywatelskiej, na zbiórkę 100 tys. podpisów dostał tylko pięć dni.
– To jest właśnie to oddalenie się obecnej władzy od obywateli. Oni dzisiaj koncentrują się jedynie na tym, jak utrudnić działanie konkurentom. Skupcie się, choć na tym, aby dobrze przeprowadzić wybory – żalił się Trzaskowski.
Aktywiści i sympatycy Koalicji Obywatelskiej od razu jednak wyszli na ulice. Jak informuje polityczek.pl, wszelkie głosy wskazują na to, że Trzaskowski zebrał wymaganą liczbę podpisów w jeden dzień.
„JESTEŚCIE WIELCY. BRAKUJE TYLKO KILKA PODPISÓW MAMY TO 100.000”, „W 7 godzin sama Warszawa 60.000 podpisów” – relacjonował na swoim Facebooku Dariusz Woszczyński, zaangażowany w zbiórkę.
– PiS zrobił Rafałowi Trzaskowskiemu kolejny prezent, dając mu niesprawiedliwie krótki termin na zbieranie podpisów. Sami się proszą o propagandowy sukces Trzaskowskiego, którym będzie na przykład 200.000 zebranych podpisów – ocenił publicysta Sławormir Sierakowski.
Od jakiegoś czasu pojawiały się doniesienia o nielegalnej zbiórce podpisów pod kandydaturą Rafała Trzaskowskiego. Wówczas bowiem nie rozpisano jeszcze nowych wyborów, a kampania prezydencka nie została wznowiona. W międzyczasie jednak zmienił się wzór kart do zbierania podpisów. Pojawił się już po ogłoszeniu czerwcowych wyborów.
Źródła: polityczek.pl/Facebook/nczas.com