Antifa zakłada w USA „ludowe strefy autonomiczne” [VIDEO]

Okupacja siedziby burmistrza w Seatlle Fot. screen Twitter
REKLAMA

Komenda policji na wschodzie Seattle została zajęta przez manifestantów. Wyznaczono „strefę autonomiczną”, w której ruch wewnętrzny i wejścia są kontrolowane przez anarchistów, komunistów i innych aktywistów lewackich. „Bojownicy” nazywają teren swoją gminą.

Opuszczony przez państwo i zdewastowany obszar zamienił się w squat przemianowany na „Departament Ludowy Seattle, okręg Wschodni”. Protestujący „antyrasiści” z Seattle zaopatrzeni są w koce i namioty. Antifa ustawiła barykady do obrony granic strefy i wezwała ochotników do wstępowania do uzbrojonej straży.

„Strefa autonomiczna” organizuje się. Część ulicy stała się „memoriałem George’a Floyda”, palą się tu świece, ustawiono jego fotografie i plakaty z jasłami. Kolejny odcinek „sztuka uliczna”. Są punkty medyczne, żywieniowe. Zorganizowano nawet „wieczór filmowy postępowych dokumentów”.

REKLAMA

Hasła są bardzo różne i mocno rewindykacyjne. Jedna z o osób mówi o „opodatkowaniu Amazona” i „wyłożeniu na stół dolarów, która mają zaradzić nierównościom wpływającym na społeczność Czarnych”. Jest i o „porażce kapitalizmu jako systemu.”

Wszystko zaczęło się od manifestacji „antyrasistowskich”. Na czele marszu protestu stanęła Kshama Sawant, radna miejska Seattle i działaczka Socjalistycznej Alternatywy. Demonstranci zajęli ratusz i domagali się dymisji burmistrza Jenny Durkan. Sama Durkan to Demokratka, więc nakazała policji usunięcie się i teraz ma już w mieście komunę i strefę bezprawia.

Nie pierwszy raz

Wydarzenia w Seattle nie są żądną nowością w działalności amerykańskiej Antify. W 2018 r. podobną „strefę” utworzyli w Portland. Komuna działała pięć tygodni i zostały po niej np. góry zużytych strzykawek . Lokalne firmy i mieszkańcy byli zakładnikami aktywistów. W Portland anarchia wybuchła dzięki „błogosławieństwu” burmistrza. Policja wykonała rozkaz, aby nie działać.

Antifa to organizacja hybrydowa, bez zorganizowanego przywództwa i działająca także w Europie. Można ich zobaczyć na wszystkich „zadymach”. We Francji przez wiele miesięcy wspomagali tzw. „Zadystów”, czyli komunę blokującą budowę lotniska. Są często obecni w Berlinie. W Polsce Antifa niemiecka była na „gościnnych występach” na Marszu Niepodległości w 2011 roku. Pobili wtedy… rekonstruktorów.

W Europie „walczą z faszyzmem”, którym jest niemal każdy „na prawo” od Mao Tse Tunga. W USA historycznie faszyzmu nie doświadczyli, więc tematem „zadym” są tu np. częściej konflikty rasowe. Jednak w grę wchodzi tu też polityka i wykorzystanie napięć społecznych w obalanie prezydenta Trumpa.

Biden chce sojuszu czarnych z postępową młodzieżą

Joe Biden, demokratyczny kandydat na prezydenta, chce teraz zbudować nową koalicję i zorganizować wielki wiec, na który zaproszono by „społeczność afroamerykańską”, jak i „postępową młodzież”. Wg Bidena „miejska, biała młodzież, która demonstrowała ramię w ramię z czarnymi Amerykanami” zdała egzamin. Chyba z oduraczenia…

USA stoją przed wyborem nie tylko prezydenta, ale i pewnego modelu społecznego. Głosy rozsądku pojawiają się od pewnego czasu w samej społeczności afroamerykańskiej. Jeszcze na początku roku grupa afroamerykańskich intelektualistów zareagowała np. na inicjatywę New York Timesa, której celem było całkowite przeredagowanie amerykańskiej historii w aspekcie niewolnictwa i rasizmu.

Pomysł nie tylko odrzucono, ale nazwano „fałszowaniem historii”. Chodzi o projekt „NYT” z sierpnia 2019 r. o nazwie „1619”. W specjalnym 100-stronicowym wydaniu z okazji 400. rocznicy przybycia afrykańskich niewolników do Ameryki, „New York Times Magazine” zaproponował demitologizację historii założenia Stanów Zjednoczonych.

Prawdziwy akt narodzin Ameryki miałby się zacząć w 1619 roku razem z przybyciem pierwszych niewolników. Projekt 1619 zamienił się w potężną lewicową maszynę propagandową. Trafił do szkół, bibliotek i muzeów.

Na marginesie można sobie zadać pytanie, na ile ów projekt wpłynął na obecne postawy rewindykacyjne afroamerykańskiej mniejszości? W obliczu zawłaszczania historii Stanów Zjednoczonych przez ideologów mających obsesję na punkcie kwestii rasowej, około pięćdziesięciu intelektualistów, głównie Afroamerykanów, postanowiło jednak zaprotestować.

Spór o historię sporem o przyszłość USA

W styczniu 2020 r. Robert Woodson, konserwatywny chrześcijanin i były doradca kampanii George W. Busha, uruchomił „projekt 1776 r.” Wybór daty proklamacji Konstytucji ma przywrócić proporcje. Zakwestionowano tu ideę, że „czarne niewolnictwo” i etnocentryzm są głównymi odniesieniami dla historii USA.

Autorzy kontrprojektu „1776” twierdzą, że utrzymujące się w Stanach Zjednoczonych nierówności strukturalne nie wynikają tylko z problemów rasowych, ale są pochodną wieli innych zjawisk. Krytykują hasła „Black Lives Matter” i związanych z nim pojęć „zawłaszczenia kulturowego”, „białej supremacji”, „instytucjonalnego rasizmu”, itp.

Według nich ta etnocentryczna siatka pojęć służy lewicy do dzielenia społeczeństwa, ma wywoływać poczucie urazy u Czarnych i poczucie winy u Białych. Tymczasem jedynym rozwiązaniem jest solidarność międzyrasowa.

Stany Zjednoczone mają teraz rzeczywiście wybór między dwoma projektami społecznymi: pierwszym, zaburzonym teoretycznie w „dobrych intencjach”, który traktuje Afroamerykanów jako monolityczny blok ofiar i uciśnioną klasę; i drugi, który broni jednolitej wizji społeczeństwa, wolnej woli jednostek i wspierania aspiracji ludzi niezależnie od ich koloru skóry.

https://twitter.com/MrAndyNgo/status/1270375353614123010?s=20

REKLAMA