
Policja ujęła dwie osoby, które w Warszawie rozklejały szkalujące plakaty dotyczące ministra Szumowskiego. Wśród nich jest pani związana z fanatycznymi aborcjonistkami i współpracujący z „Gazetą Wyborczą” dziennikarz Bartłomiej Sabela. Teraz, zanim cokolwiek wyjaśniono, za domniemanymi oszczercami i włamywaczami ujął się Rzecznik Praw Obywatelskich.
Sprawa ma wiele aspektów. Policja twierdzi, że na podstawie zapisów z monitoringu zatrzymała domniemanych oszczerców, którzy na wiatach przystanków rozlepili oszczercze, szkalujące ministra Szumowskiego plakaty. Operatorem tych przystanków, jest spółka AMS, której właścicielką tak jak Gazety Wyborczej jest holding Agora. Na plakatach było zdjęcie ministra Szumowskiego z wybitym na czerwono hasłem: „Ewangelia wg. Łukasza Sz., po trupach do celu”
„Wyborcza” przeprowadziła jeszcze przed zatrzymaniem rozmowę z organizatorami oszczerczej, nienawistnej akcji, ale nie podała o kogo chodzi. Gdy od niej odcięła się nawet PO, zrobiła to także Agora twierdząc, że spółka AMS nikomu nie udostępniała miejsca na przystankach, by rozwieszał oszczercze plakaty. Jasne więc, że według „Wyborczej” i Agory ktoś się włamał do gablot na przystankach.
Policja teraz ujęła dwoje domniemanych sprawców. Wśród nich jest własnie współpracujący z „Gazetą Wyborczą” Sabela”. Teraz za nimi z braku lepszych zajęć ujął się Bodnar, a właściwie jego zastępca – Stanisław Trociuk
„Wątpliwości Rzecznika budzą opisane w mediach okoliczności zatrzymania. Według mediów doszło do tego po upływie blisko dwóch tygodni od zdarzenia będącego przedmiotem sprawy, wieczorem. Zatrzymaną zakuto w kajdanki” – napisano w komunikacie Biura RPO.
Biuro Bodnara jest szybkie w tej sprawie, bo jak dodano o interwencję zwrócił się do RPO adwokat kobiety zatrzymanej w poniedziałek.
„W związku z tym zastępca RPO Stanisław Trociuk zwrócił się do komendanta stołecznego policji nadinsp. Pawła Dobrodzieja o wyjaśnienia dotyczące tego zatrzymania” – przekazano.
RPO poprosił policję „o podanie, jakie okoliczności faktyczne i prawne stanowiły podstawę do podjęcia decyzji o zatrzymaniu”.
Najwyraźniej Trociuk i Bodnar nie zrozumieli co przekazała Agora. Chodzi nie tylko o oszczerstwa, ale także o włamanie. To, że współpracownik spółki Agory jest domniemanym sprawcą włamania do innej spółki Agory, to nie zmienia kwalifikacji czynu. Włamanie to włamanie.
RPO zapytał też stołecznego komendanta policji, czy „w tej sprawie policja dokonała innych zatrzymań, jakie były podstawy faktyczne i prawne tych zatrzymań oraz czy, jaki i na jakiej podstawie faktycznej i prawnej w trakcie czynności stosowane były wobec zatrzymanych środki przymusu bezpośredniego”.
Spieszymy jeszcze raz wyjaśnić Trociukowi i Bodnarowi. Chodzi o oszczerstwa i włamanie.
Wspólne oświadczenie w sprawie tych zatrzymań wydało w środę również kilka organizacji – Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Akcja Demokracja, KOD, Obywatele RP, Wolne Sądy i Ogólnopolski Strajk Kobiet.
Wskazano w nim, że zatrzymaną w poniedziałek kobietę wyprowadzono „z domu w kajdankach, noc spędziła w areszcie”. „Policja przeszukała jej mieszkanie, łącznie z piwnicą, w obecności rodziców i małoletniej córki oraz zarekwirowała nośniki informacji. Uczestniczyło w tym pięciu funkcjonariuszy” – dodano. Jak napisano, dane obu zatrzymanych osób „zostały upublicznione przez media związane z rządem”.
Bardzo możliwe, że policja przeszukała jej mieszkanie i piwnicę. Chodzi o znalezienie dowodów włamania i ewentualnych fantów pochodzących być może z innych włamań. Gdy policja zatrzymuje domniemanego włamywacza, to zawsze przeszukuje mieszkania i skrytki, choćby po to by odzyskać np. skradzione w czasie włamania rzeczy.
Organizacje oceniły, że „zastosowane środki są nieproporcjonalne do wagi ewentualnego zarzutu, zwłaszcza, że jako pretekst do opisanych działań funkcjonariuszy policji podano podejrzenie kradzieży z włamaniem na szkodę spółki AMS na kwotę 450 zł”.
„Stanowczo protestujemy przeciwko takim metodom! Od policji żądamy uwolnienia aktywistów wyjaśnienia sytuacji i wyciągnięcia konsekwencji wobec funkcjonariuszy. Uważamy, że tego typu działania policji mogą wywołać efekt mrożący wobec działaczek i działaczy obywatelskich” – podkreślono w oświadczeniu.
Dla tych lewackich organizacji póki co domniemani włamywaczami i oszczercy są jakimiś aktywistami. A co byłoby, gdyby byli np. ślusarzami?
Warszawski ratusz zapewnił, że po otrzymaniu informacji na ten temat oszczerczych plakatów na przystankach „podjęto natychmiastowe kroki w celu wyjaśnienia sprawy. Sprzeciwiamy się mowie nienawiści i tego typu nielegalnym działaniom” – zaznaczono.
„Miasto wystąpiło do spółki o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, operator wiat przystankowych – spółka AMS poinformowała miasto, że zawieszone plakaty to nielegalna akcja, na którą nie wydano zgody” – przekazała wówczas rzecznik stołecznego ratusz Karolina Gałecka.
PAP/nczas