Francuskie pomniki „niezgody”, czyli amputacja dziedzictwa historycznego

Pomnik generała de Gaulle'a na Polach Elizejskich. Foto: PAP/EPA
Pomnik generała de Gaulle'a na Polach Elizejskich. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Akcja niszczenia pomników bohaterów z czasów kolonialnych dotarła i nad Sekwanę. Dyskutują o tym politycy, historycy i media. „Jesteśmy otoczeni symbolami, które nas obrażają” – twierdzą „antyrasiści”. Usuwania monumentów domagają się różne „kolektywy” w Paryżu, Lille, na Reunion, czy Martynice.

W nocy z piątku 12 czerwca na sobotę 13 czerwca dostało się gen. de Gaulle. Posąg i tablica upamiętniająca bitwę pod Bir-Hakeim w Pavillons-sous-Bois w Seine-Saint-Denis zostały pomalowane na żółto. Z kolei na czerwono pomalowano posąg de Gaulle’a w Hautmont (Nord). To nie pierwsze takie przypadki, bo jeszcze przed pandemią obalono pomnik generała podczas zamieszek w Dreux.

Nie oszczędzono też popiersia Garibaldiego. W sąsiedniej Belgii, poza królami tego kraju, zaatakowano pomnik… Juliusza Cezara w Zottegem.

REKLAMA

Ocena należy do historii, a nie „postępowców”

Pewne rewindykacje można jeszcze zrozumieć. Tak jest z pomnikiem ministra Ludwika XIV Colbertem, autorem „Czarnego Kodeksu”, który w XVII wieku regulował zasady niewolnictwa we francuskich koloniach. Dla historyków to jednak „otwarcie puszki Pandory historycznego rewizjonizmu”. Jean Baptiste Colbert (1619-1683) to Kontroler Generalny Finansów, który doprowadził do centralizacji państwa. Zreformował system podatkowy i cła, przyczynił się wydatnie do rozwoju handlu i przemysłu.

Zreorganizował francuski system gospodarczy i był twórcą francuskiej floty handlowej i wojennej. Zredukowanie jego oceny tylko do aspektu niewolnictwa jest kompletnie ahistorycznym przykładaniem współczesnych kalek na wydarzenia sprzed kilku wieków.

Były socjalistyczny premier, a obecnie prezes Fundacji Pamięci o Niewolnictwie, Jean-Marc Ayrault jest za zmianą nazwy sali Colberta w parlamencie. Nieoczekiwanie punkt widzenia zmienił prezydent. Emmanuel Macron w czasie stwierdził, że „Republika nie usunie żadnej nazwy ani śladu swojej historii”. Do spora zmiana wobec wcześniejszego przyrównywania przez prezydenta kolonializmu do zbrodni holocaustu.

Prezydenta poparł minister Bruno le Maire, który 15 czerwca oświadczył, że „nie zmienimy nazwy oficjalnych sal i budynków”. Jest jednak i ustępstwo. Ma za to przybyć dla równowagi pomników bojowników „walki z rasizmem”.

W Lille powstał spór o pomnik generała Louisa Faidherbe, który ocalił miasto przed najazdem pruskim. To za ten czyn został uwieczniony w spiżu. Był jednak i dwukrotnym gubernatorem Senegalu, który walczył z Maurami i stworzył słynną formację „strzelców senegalskich”.

Generał był „dzieckiem swojej epoki”. Może i „kolonizatorem”, ale pracował nad rozwojem lokalnej gospodarki, zbudował port w Dakarze, zaplanował linię kolejową z Dakaru do Nigru, promował dystrybucję wody pitnej w Saint-Louis i budowę oczyszczalni wody. Prowadził prace nad lokalnymi dialektami, obyczajami i napisał kilka dzieł o etnografii i geografii Afryki Zachodniej.

Lewackie „kolektywy” atakują jego pamięć od ponad 10 lat jako symbolu kolonializmu. „Debata jest uzasadniona” – wsparła te postulaty już dwa lata temu socjalistyczna mer Lille Aubry.

W koloniach francuskich

Także na terytoriach zamorskich Francji podważa się przeszłość i ich historię. Na Reunion spornym okazuje się posąg Mahé de La Bourdonnais. To były gubernator wyspy, który korzystał z niewolników w robotach publicznych. Jego pomnik stoi naprzeciwko prefektury Saint-Denis.

Na Martynice zniszczono dwa posągi Victora Schoelchera. Człowieka, który ogłosił… zniesienie niewolnictwa w 1848 r. Był jednak obrońcą idei kolonizacji.

Zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Marianne” Franck Dedieu zauważył, że dla stowarzyszeń typu Liga Obrony Afrykańskiej, już sama budowa historycznej potęgi Francji jest takim samym przestępstwem, jak akceptacja niewolnictwa.

Kolonializm ma na swoim koncie wiele grzechów, ale też wielki dorobek pozytywny misji cywilizacyjnej. Prawda o epoce kolonialnej jest bardziej złożona, niż hasła „antyrasistów”. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku pozostawił po sobie 2000 ambulatoriów, 600 szpitali położniczych i 40 szpitali ogólnych. Było tam 18 000 kilometrów linii kolejowych, 215 000 kilometrów dróg, 63 porty morskie, 196 lotnisk, 16 000 szkół podstawowych oraz 350 uczelni i szkól średnich. Niektórzy historycy uważają nawet, że bez epoki kolonizacji ten kontynent by nie przetrwał.

Fenomenu kolonializmu nie można rozpatrywać w oderwaniu od epok historycznych, ówczesnych układów politycznych czy nawet religijnych. Nie wolno zapominać, że niewolnictwem parali się znacznie wcześniej Arabowie i same plemiona murzyńskie. Przykładanie współczesnych ocen do wydarzeń na przykład z XVI wieku jest nieadekwatne i wydaje się wręcz historycznym nadużyciem.

REKLAMA