Wojna przybyszów. Po zamieszkach we francuskim Dijon zatrzymali 5 Czeczenów. Opinie Francuzów są jednak podzielone

Wojna gangów w Dijon wybuchła ponoć z powodu chęci zemsty. Foto: screen YouTube
Wojna gangów w Dijon wybuchła ponoć z powodu chęci zemsty. Foto: screen YouTube
REKLAMA

W kilku miastach na wschodzie Francji zatrzymano 5 członków społeczności czeczeńskiej. Ma to związek kilkudniowymi zamieszkami w Dijon (departament Côte-d’Or). Czeczeni urządzili tam ekspedycję karną na arabskich handlarzy narkotykami.

Wdzięczności ze strony władz raczej nie widać. Czeczeni postanowili zrobić porządek na osiedlach migrantów w Dijon po pobiciu nastolatka z Kaukazu przez handlarzy z Maghrebu. Doprowadziło to do zamieszek, a policja przez kilka dni nie dawała sobie rady, by odzyskać kontrolę nad dzielnicami Les Grésilles i Chenôve

O sprawie zrobiło się głośno w całym kraju i podawano to za przykład gettoizacji etnicznej Francji. Teraz władze starają się pokazać stanowczość. To trochę „musztarda po obiedzie”, zwłaszcza w Dijon, które słynie z produkcji tej przyprawy.

REKLAMA

W czwartek 18 czerwca zatrzymań Czczenów dokonano w Dijon, ale także w Strasburgu (Bas-Rhin), Besançon (Doubs), Troyes (Aube) i Saint-Étienne (Loara). Na tym się pewnie nie skończy.

Są to wszystko osoby podejrzane o udział w karnej wyprawie na Dijon. Wcześniej zatrzymano także cztery osoby, które uczestniczyły w zamieszkach we „wrażliwej dzielnicy” Grésilles po drugiej stronie barykady.

Trzech osobników zwolniono jeszcze w środę 17 czerwca. Czwarty uczestnik zajść, 32-letni mężczyzna został ukarany… grzywną w wysokości 90 euro i zakazem posiadania broni na lat 5. Skonfiskowano mu też teleskopową pałkę.

Nalot na Dijon nie był pierwszą akacją Czeczenów we Francji. Pół roku temu wyszło na jaw, że miasto Tuluza wynajmuje Czeczenów w ramach firmy ochroniarskiej do pilnowania porządku w w swoich „strefach bezprawia”. W Dijon takiego „błogosławieństwa” żadnej instytucji nie mieli.

Podobnie jak w Szampanii, gdzie zrobili podobną ekspedycję przeciw migrantom-Afrykanom, którzy także zaczepili czeczeńskiego chłopca. W ciągu ostatniego pół roku do podobnych „wypraw” dochodziło w Troyes (Aude), Rouen (Seine-Maritime) i na Lazurowym Wybrzeżu.

Jedynie internauci pytają dlaczego w mainstremowych mediach jako strony sporu w Dijon występują określeni narodowościowo Czeczenii, a z drugiej „ osiedlowa młodzież”, chociaż każdy wie, że chodziło tu o osoby pochodzące z państw Maghrebu? Kolejny dowód na to, że imigracja i „otwarte społeczeństwa” oznaczają borykanie sięz problemami, o jakich w normalnych krajach słyszą tylko w TV.

Tchétchènes à Dijon: une Facebookeuse révèle un nouveau scandale!

Źródło: Ouest France

REKLAMA