Kilkaset osób zebrało się w niedziele pod budynkiem ambasady Białorusi w Warszawie. Zgromadzeni protestowali przeciwko zatrzymaniom polityków i zwolenników opozycji w tym kraju.
Według relacji portalu telewizji Biełsat, przy ulicy Wiertniczej w Warszawie, pod budnikiem ambasady Republiki Białorusi pojawiło się nawet do tysiąca osób. Natomiast z wliczeń portalu Naviny wynika, że protestowało ok. 600 osób. Większość z tych osób to imigranci z Białorusi. Na ich transparentach napisy były w języku białoruskim lub rosyjskim.
Hasła odnosiły się gównie do krytyki rządzącego od 26 lat prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Uczestnicy mieli też zdjęcia Wiktora Babaryko, Mikoły Statkiewicza i Siergieja Tichanowskiego. To opozycjoniści, którzy w ciągu ostatnich tygodni trafili do aresztu.
– Jestem tutaj ponieważ nie mogę znaleźć sobie pracy w swoim mieście. Jestem już zmęczony tym, że od 26 lat nie doszło do żadnych zmian – mówił Biełsatowi 20-letni Iwan z Mińska.
– Ja widzę różnicę, dużą różnicę między Białorusią, a realną demokracją. Potrzebowałam 10 minut, żeby zawiadomić administrację miasta o demonstracji, w ciągu pół godziny informacja o niej już była w biuletynie. Na Białorusi trzeba zawiadamiać władze lokalne o jakichkolwiek akcjach ulicznych na kilka tygodni wcześniej i uzyskać zezwolenie. Oprócz tego organizatorzy są zobowiązani do opłacenia usług milicji, pogotowia ratunkowego i sprzątania – powiedziała Stasia Glinnik, organizatorka manifestacji.
— Biełsat po polsku (@Bielsat_pl) June 21, 2020
Pod koniec maja aresztowany został wideobloger Wiktor Tiachnowski, który planował wziąć udział w wyborach prezydenckich zaplanowanych na sierpień. Później ten sam los spotkał działaczy opozycji politycznej Mikołę Statakiewicza i Paweua Siewiarynieca. W czwartek zatrzymano z kolei kandydata w wyborach, Wiktora Babarykę, byłego prezesa Biełgazprombanku.