Szaleństwo Black Lives Matter w USA, czyli odwracanie historii do góry nogami

Obalanie pomników w Kalifornii Fot. Twitter KeeganFuhs
REKLAMA

Jednoaspektowa, „antyrasistowska” historia USA wywraca dzieje tego kraju do góry nogami. Ameryce grozi amputacja całych okresów jej przeszłości. Tym bardziej, że radykalnym „antyrasistom” wszystko się kojarzy, a elity tego kraju opanowała dziwna „uległość”.

Z piedestałów spadają wielcy i dzielni dowódcy wojskowi, a nawet prezydenci Stanów Zjednoczonych, czasami najbardziej emblematyczne postacie w ich historii. Ta „antyrasistowska” ruchawka ma wsparcie lewicy, która zwietrzyła szansę na zawłaszczenie historii. Kto kontroluje przeszłość, opanuje teraźniejszość.

Prezydenci i generałowie

Demonstrujący przed Białym Domem próbowali w poniedziałek 22 czerwca przy pomocy lin obalić pomnik Andrew Jacksona, siódmego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zapobiegła temu dopiero interwencja policji i użycie gazu..

REKLAMA

W okolicach Białego Domu, w tym w pobliżu pomnika Tadeusza Kościuszki, demonstranci stawiali improwizowane ogrodzenia, oznaczone napisami „BHAZ”. To skrót od „Black House Autonomous Zone” (Autonomiczna Strefa Czarnego Domu). Wzorują się w tym na Seattle, gdzie demonstranci zorganizowali swoją strefę bezprawia.

Litery „BHAZ” namalowano również na kolumnach episkopalnego kościoła św. Jana naprzeciwko Białego Domu. Na fali protestów, w USA dewastowane i obalane są pomniki europejskich zdobywców, postaci z czasów kolonialnych i postaci posądzanych o rasizm.

Prezydenci Ulysses S. Grant, George Washington, Teddy Roosevelt, Thomas Jefferson, premier Winston Churchill to tylko niektóre kwestionowane postacie historii.

Bitwa o narrację

Jest to zarazem bitwa o narrację historii Ameryki. Na południu ofiarami są posągi Konfederatów. W Wirginii protestujący domagają się demontażu monumentu wodza armii południowej, generała Roberta Lee. Cokół pomnika pokryto „antyrasistowskimi” graffiti. Pomnik ten stoi od ponad 100 lat w Richmond, stolicy stanów konfederackich podczas wojny secesyjnej (1861–1865).

W Waszyngtonie nie podoba się posąg ku czci południowego generała Alberta Pikea. Został poważnie zniszczony 20 czerwca.

Także trzeci prezydent Stanów Zjednoczonych Thomas Jefferson, był celem demonstrantów, którzy zdewastowali kilka jego pomników. Był jednym z autorów Deklaracji Niepodległości, ale właścicielem ponad 600 niewolników.

Nawet ojciec narodu amerykańskiego i pierwszy prezydent George Washington nie jest obecnie nietykalny, ponieważ był właścicielem ponad stu niewolników na swojej plantacji w Mount Vernon.

„Uległość” elit

Dwuznacznie zachowują się historycy, którzy przyjmują narzucony wyłącznie „antyrasistowski” aspekt oceny bohaterów USA. Daniel Domingues, profesor historii na Rice University w Houston, uważa, że „każdy pomnik Jeffersona powinien być opatrzony tabliczki z informacją o jego rasizmie”.

Politycy Demokratów idą dalej. Nowy Jork chce zdjąć nawet pomnik 26. prezydenta Teodora Roosevelta, umieszczony przy wejściu do Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej. Ten prezydent zbyt pozytywnie oceniał kolonializm. Spiżowa statua przedstawia „Teddy’ego” Roosevelta siedzącego na koniu z postaciami Murzyna i Indianina.

Muzeum doszło do wniosku, że „prezentacja postaci afrykańskich i rdzennych mieszkańców oraz ich umiejscowienie w tym pomniku jest rasistowskie”. Nie pomaga opinia, że Teddy Roosevelt był uważany za „postępowego ekologa”. Przeciw demontażowi tego pomnika jednoznacznie opowiada się prezydent Donald Trump.

Niestety, ta moda dociera i do Europy. Jest to wytrych do narzucenia „postępowej” wersji historii. PE już zaleca zmiany w programach szkolnych uwzględniające aspekt kolonializmu i niewolnictwa. W Belgii parlament powołała komisję ds. przeglądu pomników u udziałem „ekspertów” z byłych kolonii.

Eksport problemów z USA do Europy

Związany z komunistami eurodeputowany z francuskiego Reunion, Younousa Omarjee nie ukrywa, że chciałby rewizji historii i chce, by PE „dokonał aktu cywilizacyjnego”. Dodaje, że w Europie, „pomimo oświecenia, powstały najgorsze teorie hierarchii rasowej, aby usprawiedliwić podboje, usprawiedliwić niewolnictwo, usprawiedliwić kolonizację i usprawiedliwić Holokaust”.

Winnym tych wszystkich zbrodni jest podobno nasza cywilizacja. „Walka z rasizmem” jawi się jako młot na jej dobicie. Cała ta hucpa jest tymczasem dość wybiórcza. Niewolnictwo istniało znacznie dłużej w cywilizacji arabskiej, czy w samych plemionach afrykańskich. Odrywanie faktów od epoki jest ahistoryczne. To aposterioryczne fałszowanie dziejów, które prowadzi intelektualnie do ślepego zaułka – mówi francuski historyk Jean Tulard.

„Obecne przedstawianie faktów historycznych z XVII wieku jest aberracją” – dodaje inny historyk Dimitri Casali. Kolonizacja ma wiele aspektów pozytywnych – industrializację, alfabetyzację, misje religijne, placówki zdrowia, zakończenie krwawych konfliktów plemiennych, nawet praktyk ludożerstwa. Są i strony ciemne, ale historyczne dyskusje zastąpiła ideologia, która przyporządkowuje sobie dowolne fakty.

Georges Washington rzeczywiście był właścicielem plantacji, na której pracowało stu niewolników” – zauważa Casali. Retorycznie jednak pyta, a co z Haiti i jej bohaterem narodowym walczącym z kolonializmem? François Dominique Toussaint Louverture to Murzyn, ale też posiadał z tuzin niewolników na swojej plantacji…

Dodatkowo, propaganda sowiecka z lat 30. XX wieku odnosi swój pośmiertny sukces:

 

Źródło: VA/ PAP/ Le Figaro/ AFP

REKLAMA