Czy samochody elektryczne są „czyste”? To ciągle zabawa dla nielicznych

Elektryczne BMW. Fot. ilustracyjne. Foto: Wikimedia Commons
Elektryczne BMW. Fot. ilustracyjne. Foto: Wikimedia Commons
REKLAMA

Naciski ze strony zwolenników „zielonej” ideologii przeganiają z miast i dróg Francji pojazdy z silnikami spalinowymi. Wszystko w imię walki z „globalnym ociepleniem”. Promocja aut elektrycznych spotkała się jednak z ripostą i zakwestionowaniem ich rzekomej „czystości”.

W ramach planu wsparcia „transformacji ekologicznej” od 1 czerwca we Francji weszły w życie przepisy promujące „czyste pojazdy elektryczne”. Chodzi m.in. o „premię ekologiczną” w wysokości 7 000 euro za zakup pojazdu elektrycznego lub niskoemisyjnego. 2 000 euro dostanie nabywca pojazdu hybrydowego.

Promowanie takich pojazdów przywołało jednak krytyczne uwagi ekspertów. Badania wykazują, że samochód elektryczny emituje pięciokrotnie mniej CO2 niż mały model z silnikiem Diesla. Ale to tylko jedna strona jego „ekologiczności”.

REKLAMA

Samochód elektryczny ma akumulatory ważące setki kilogramów. Ich produkcja energochłonna i ​podwaja emisję CO2 przy produkcji tego typu samochodu. I to jeszcze zanim auto zjedzie z taśmy montażowej.

Produkcja auta elektrycznego to ekwiwalent 10 ton CO2, w porównaniu z pięcioma tonami dla pojazdu z silnikiem termicznym.

Paliwem jest tu „prąd”, ale trudno znaleźć kraj, który miałby jego produkcję ze źródeł w 100% odnawialnych. Gdyby nagle wszyscy przeszli na to „paliwo” to prądu mogłoby nam zabraknąć. Elektromobilność to ciągle zabawa dla nielicznych i bogatych, którą państwo w dodatku dotuje z powodów ideologicznych.

Źródło: France info

REKLAMA