Po ataku na Kolumba w Ameryce, żeglarzowi dostało się i we Francji

Kolumb na moście w Rouen. Fot. Twitter
Kolumb na moście w Rouen. Fot. Twitter
REKLAMA

Pomnik włoskiego odkrywcy we francuskim Rouden został zdewastowany przez „aktywistów” antyrasistowskich. Jest oskarżany o „masakrę rdzennych Amerykanów”.

W gruncie rzeczy na Kolumba przybijającego do brzegów Ameryki można by patrzeć przez jego wkład w „różnorodność” tego kontynentu. Skoro współcześni imigranci, przybijający do brzegów Europy „ubogacają” Stary Kontynent, to przez analogię można by i dowartościować odkrycia Kolumba. Problem w tym, że ta ideologia jest jednokierunkowa i służy tylko atakowaniu cywilizacji europejskiej.

W ciągu kilku ostatnich tygodni „ruch antyrasistowski” atakował pomniki słynnego włoskiego odkrywcy w całych Stanach Zjednoczonych. Tak było w Bostonie, Miami, a nawet w stanie Wirginia. Działacze Black Lives Matter oskarżają go w szczególności o to, że stoi za masakrą rdzennych mieszkańców i masową grabieżą.

REKLAMA

We francuskim Rouen (departament Seine-Maritime) zdewastowano jego popiersie w akcie „solidarności”. Co ciekawe merostwo potępiło ten akt, ale postanowiło nie wnosić na policję skargi. Sprawcy pozostaną bezkarni. W mieście rządzi jeszcze ustępujący mer socjalista Yvon Robert. Doniesienie mogą jednak złożyć organizacje społeczne.

Pomnik Kolumba znajduje się w centrum miasta na moście Boldieu, obok popiersi 10 innych innych żeglarzy i podróżników jak np. Amerigo Vespucci, Jacques Cartier, James Cook, Ferdynand Magellan, czy Marco Polo. Kolumba potraktowano czerwoną farbą, a na pomniku wypisano słowa: „zabójca”, „morderca”, „właściciel niewolników”, a nawet… „gwałciciel”. „Aktywiści” historii nie znają, ale rewolucyjnego zapału im nie brakuje.

Odpowiedzialność za głupotę ponoszą jednak także politycy i „uległe” (w houellebecqowskim sensie) wobec poprawności politycznej elity. Od pewnego czasu w historii zaczęło się obwinianie Kolumba za otwarcie drogi do eksterminacji ludności tubylczej.

Stał się postacią „dwuznaczną”. I to na tyle, że w 1992 r. Jacques Chirac, który był wówczas merem Paryża, nie pozwolił w mieście na organizację obchodów 500. rocznicy odkrycia Ameryki. Przyszły prezydent oświadczył królowi Hiszpanii Juanowi Carlosowi I, że wyprawa Kolumba była bardziej „nieszczęściem”, niż wielkim momentem historii. W zamian Chirac wyraził zamiar „zorganizowania dużej wystawy poświęconej masakrom Indian”.

Nic dziwnego, że po latach przychodzą żniwa zasiewanych wątpliwości wobec własnej cywilizacji. Historia bywa kontrowersyjna, ale jej ahistoryczne redukowanie do jednego elementu prowadzi na kompletne manowce.

Źródło: Le Parisien

REKLAMA