Podobnie jak w Polsce, we Francji w niedzielę 28 czerwca też odbywają się wybory. Jest to głosowanie II tury wyborów lokalnych przeniesionych na nowy termin z powodu koronawirusa.
Frekwencja na południe była dużo niższa niż w Polsce i wyniosła 15,3%. To jak na Francję wynik bardzo słaby i być może oznaka braku zaufania do elit politycznych.
Trochę tłumaczy to koronawirus, ale w I turze z marcu do urn poszło do południa 18,38% uprawnionych. Jeszcze lepiej było w wyborach lokalnych w roku 2014 (19,83%) i w 2008 (23,68%).
Sondaże zapowiadały przed wyborami sporo porażek kandydatów rządzącej partii LREM. W Paryżu faworytką jest kandydatka socjalistów, rządząca dotąd stolicą Anne Hidalgo. Jej przeciwniczki to była minister zdrowia Agnes Budzyn (LREM) i centroprawicowa kandydatka Republikanów Rachida Dati.
W Lyonie władzę straci prawdopodobnie b. MSW Gerard Collomb. O zwycięstwo walczą tu listy Republikanów i Zielonych.
Większość pojedynków odbywa się pomiędzy dwójką kandydatów, którzy uzyskali najwyższe wyniki w I turze. Przy wyrównanych wynikach, kandydaci rywalizują w trójkątach w 786 gminach i z udziałem 4 kandydatów w 155 okręgach. W 12 gminach na placu boju pozostało nawet pięć list.
🇫🇷#France, municipal election :
⏬Turnout at 12AM : 18,4 % (-4,54)#Municipales2020 pic.twitter.com/0czk7dJLRA
— World Elects (@ElectsWorld) June 28, 2020
Źródło: Le Figaro