Lewicowa „zielona fala” w wyborach we Francji. Poza tym każdy coś tam dostał

Statua Wolności w Paryżu. Fot. Wikipedia
Statua Wolności w Paryżu. Fot. Wikipedia
REKLAMA

Wybory we Francji odbyły się przy rekordowo niskiej frekwencji. Powodem był koronawirus. Wielki sukces osiągnęli Zieloni (EELV). Wszystkie inne partia mają jednak coś na pocieszenie.

Socjaliści utrzymali Paryż, ale w sojuszu z Zielonymi. Ich kandydatka Anne Hidalgo pozostanie merem stolicy. Według wstępnych szacunków Pani Hidalgo w II turze uzyskała od 49,3% do 50,2% głosów, znacznie wyprzedzając centrową Republikankę Rachidę Dati (31,7 do 32,7%) i kandydatkę prezydenckiej partii LREM, Agnès Buzyn (od 13,7 do 16 %). PS ma też merów Lille i Nancy.

II tura wyborów samorządowych we Francji miała rekordowo niską frekwencją. 59 proc. wyborców nie poszło do urn. Wielkim zwycięzcą wyborów jest partia Europa-Ekologia-Zieloni, która do tej pory rządziła tylko w Grenoble.

REKLAMA

Zieloni

Teraz będzie to m.in. Lyon, Bordeaux, Strasburg, Marsylia, Besançon, Annecy, Poitiers czy Tours. Wygrywając głosowanie w piętnastu dużych miastach, EELV jest wielkim zwycięzcą drugiej tury. Wyjaśnienie tego sukcesu jest proste. We wcześniejszych wyborach Zielonym w II turze pozostawało na ogół popieranie kandydatów socjalistów i innej lewicy. PS zostało zmarginalizowane po wyborach prezydenckich i sytuacja się odwróciła. Teraz to inne partie lewicy wspierają w II turze Zielonych. Wyjątkiem był tylko Paryż.

Partia Le Pen

Na drugim biegunie sceny politycznej specjalnych powodów do zadowolenia nie ma Zjednoczenie Narodowe (RN). Jednak zwycięstwo w Perpignan, dzięki czemu ta prawicowa partia zdobywa po raz pierwszy miasto liczące ponad 100 000 mieszkańców, osładza dość średnie wyniki.

W Perpignan (Pireneje Wschodnie) wygrał Louis Aliot, były wiceszef Frontu Narodowego. Wygrana cenna, bo miał przeciwko sobie cały tzw. „republikański front”, czyli wszystkie partie od lewicy po centroprawicę.

W I turze wygrał także wspierany przez RN Robert Ménard, który został merem Beziers (Hérault), W pierwszej turze uzyskał 68,74% głosów. Partia Narodowa będzie też miała merów w kilku małych miastach, jak np. Moissac w Tarn-et-Garonne, czy w Mazan i Bédarrides w Vaucluse.

Bastionami partii Marine Le Pen pozostają regiony Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże, Hauts-de-France, Oksytania. RN straciło jednak Mantes-la-Ville, jedyną gminę w regionie paryskim. Cyril Nauth z RN przegrał tu z kandydatem prezydenckiego LREM (Republika w Drodze).

Centrum

Centroprawica (Republikanie) „zachowuje swoje lokalne zakorzenienie”, ale traci Bordeaux, Montpellier i Marsylię. Utrzymała władzę w Tuluzie.

Prezydencka partia jest wielkim przegranym tych wyborów. Sytuację ratuje sukces premiera Philippe’a, który w II turze wygrał w Hawrze z wynikiem 58,83%. Zdaniem niektórych być może ocalił w ten sposób stanowisko.

Premier pokonał komunistycznego konkurenta Jean-Paula Lecoqa. W mieście będzie rządził dalej drugi na liście LREM, obecny burmistrz Jean-Baptiste Gastinne (Republikanie).

Gorzej poszło czwórce ministrów obecnego rządu, która też poddała się wyborczej weryfikacji. Ponieśli porażki. Dotyczy to m.in. „postępowej” feministki i minister ds. równości płci Marleny Schiappy, która startował w 14 dzielnicy Paryża.

Komuniści

Na koniec komuniści. Ponieśli porażki, ale i tu na osłodę mają sukces Abdela Sadiego (PCF), który wygrał w podparyskim Bobigny z kandydatem centrowego UDI. Komunista otrzymał 55,27% głosów.

Straty są jednak większe. Komuniści oddali bowiem tradycyjny bastion w regionie paryskim, czyli Saint-Denis. Rządzili tym miastem od zakończenia II wojny i było to największe miasto w posiadaniu PCF (111 000 mieszkańców). Wcześniej stracili w tym samym departamencie inny swój bastion – Aubervilliers.

Korsyka i kolonie

I jeszcze kilka ciekawostek. Druga tura wyborów lokalnych na Korsyce umocniła miejscowych nacjonalistów. Wygrali w Bastii i „podbili” Porto-Vecchio. Wygrana Jeana-Christophe’a Angeliniego kładzie kres wiekowym rządom w tym mieście centroprawicy.

Na terytoriach zamorskich w wielu rejonach wybory odwołano ze względu na pandemię (Gujana). Na Nowej Kaledonii separatyści chcieli uczynić głosowanie „sprawdzianem” przed drugim referendum w sprawie niepodległości, przewidzianym na 4 października. Utrzymali w posiadaniu 19 z 33 gmin.

Prezydent Emmanuel Macron wyraził zaniepokojenie niską frekwencją w wyborach, mówiąc, „że nie jest to dobry znak”. Szef skrajnie lewicowej „Zbuntowanej Francji” Jean-Luc Melenchon określił niską frekwencję jako „strajk obywatelski” Francuzów, znajdujących się w „niebezpiecznym momencie”.

Źródło: Le Figaro/ OuestFrance/ France Info/ AFP/ PAP

REKLAMA