Nowe wątpliwości w sprawie prezydenckiego ułaskawienia pedofila

Duda
Andrzej Duda. / foto: Prt Sc Facebook
REKLAMA

Nie milkną echa ułaskawienia, które w marcu podpisał prezydent Andrzej Duda. „Rzeczpospolita” dotarła do nowych informacji w tej sprawie. Ułaskawiony mężczyzna był skazany za czyn pedofilski.

Ułaskawiony przez prezydenta mężczyzna został skazany za znęcanie się nad własną córką od 7. roku życia i „wielokrotne dotykanie miejsc intymnych od 11. roku życia”. Wielokrotnie molestował dziewczynkę w ciągu zaledwie jednego roku.

Mężczyzna został skazany w lutym 2013 roku przez Sąd Okręgowy w Gdańsku. 14 marca 2020 roku Andrzej Duda podpisał akt łaski w tej sprawie. Dotyczył on uchylenia zakazu kontaktowania się i zbliżania do ofiar – czyli matki i jej dziś przeszło 20-letniej córki. O ułaskawienie wnioskowały ofiary.

REKLAMA

Jak donosi „Rzeczpospolita”, z akt sprawy wynika, że mężczyzna został skazany na karę łączną czterech lat pozbawienia wolności. 3 lata i 6 miesięcy za inne czynności seksualne na szkodę córki. Dochodziło do nich w latach 2010-2011. Dziewczynka miała wówczas 11-12 lat. Skazany znęcał się także nad córką i partnerką przez pięć lat – od 2007 do 2011. Za te czyny usłyszał wyrok 1 roku i 3 miesięcy pozbawienia wolności.

Ponadto sąd nałożył na skazanego także zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi. Mężczyzna dostał zakaz zbliżania się do swoich ofiar na odległość 2 metrów przez okres 6 lat – do listopada 2021 r.

Notorycznie łamał zakaz

Skazany odsiedział wyrok w całości w więzieniu – do 13 listopada 2015 roku. Łamał jednak zakazy. Zarówno przed pójściem do więzienia, jak i po wyjściu z niego mieszkał z córką i partnerką w tym samym mieszkaniu. Jest to mieszkanie komunalne, którego głównym najemcą był skazany.

O łamaniu zakazu zbliżania się sąd został powiadomiony przez kuratora. Mężczyzna w czerwcu 2015 roku usłyszał wyrok roku więzienia. Wyszedł z niego ostatecznie w marcu 2018 roku. Rzecznik gdańskiego sądu potwierdził, że niemal od razu „skazany i pokrzywdzone napisali wniosek o ułaskawienie”.

Wniosek o ułaskawienie

„Nie chcemy ochrony państwa, państwo agresywnie ingeruje w nasze sprawy rodzinne, wszyscy jesteśmy dorośli i nie chcemy, żeby państwo i urzędnicy mieszali się w nasze życie. Państwo nas w ten sposób represjonuje” – twierdziły ofiary w piśmie do kuratora.

„Rzeczpospolita” zastanawia się, na ile fakt, że ofiary mieszkają pod jednym dachem z oprawcą miał wpływ na ich prośbę o ułaskawienie. Wątpliwości budzi też fakt, czy sądy, które pozytywnie zaopiniowały ten wniosek, dokładnie badały te kwestie.

W rozmowie z rp.pl rzecznik SO w Gdańsku, sędzia Tomasz Adamski, zapewnił, że sąd sprawdził wszystkie okoliczności. Ponadto ofiary oświadczyły, że po wyjściu z więzienia oprawca zaczął wspierać je finansowo. W przesłanych przez sąd do Kancelarii Prezydenta dokumentach zaznaczono również, że „relacje rodzinne zostały odbudowane”. Co więcej, „ofiary nie czują się już pokrzywdzone”. Mężczyzna miał też przestać pić, znaleźć pracę i zacząć uczestniczyć w życiu rodzinnym.

Wątpliwości ma jednak kryminolog, prof. Brunon Hołyst. Jak podkreślał, „w sytuacji konfliktowej wspólne mieszkanie dzieli, a nie łączy”.

Źródło: rp.pl

REKLAMA