Leszek Kuzaj przeżył śmierć kliniczną. Wszystko opowiedział mediom

Leszek Kuzaj.
Leszek Kuzaj. (Zdj. PAP/Grzegorz Michałowski)
REKLAMA

Śmierć kliniczna to zjawisko dość powszechne, ciężko znaleźć kogoś kto nie zna znaczenia tego terminu. Poświęcono mu wiele książek, programów czy prac naukowych. Jak się okazuje po jednym z wypadków swoje ciało opuścił polski kierowca rajdowy Leszek Kuzaj. O doświadczeniu opowiedział magazynowi „Viva”.

– Tak poważnie światło gasło mi trzy razy. A raz to tak, że byłem w innym świecie. To wydarzyło się osiem lat temu podczas rajdu na Dolnym Śląsku. Było zimno, bo to już była jesień. (…) Podczas odcinka specjalnego uderzyłem w drzewo moją stroną. Pamiętam, że wyszedłem z auta, stałem na drodze, nic nie jechało. Zrobiło mi się bardzo ciepło i błogo. To była bardzo przyjemna chwila, chociaż byłem zdezorientowany. Wiedziałem jednak, że miałem wypadek – opowiedział  Kuzaj, który zaznaczył, że to wyglądało w ten sposób tylko z jego perspektywy.

Później obejrzał film nagrany przez jednego z kibiców, na którym widać, że kierowca nie wysiadł z samochodu. Przeciwnie, służby ratunkowe długo próbowały go wyciągnąć. Był też reanimowany przez pilota, a przytomność odzyskał w karetce.

REKLAMA

Kuzaj opowiedział też o traumatycznym doświadczeniu sprzed 12 lat, kiedy podczas wypadku w Czechach zginęło dwóch kibiców.

– Często myślę o tym, co się wydarzyło. A gdybym pojechał wolnej? Ale nie pojechałem. Tam, w Czechach nastąpił splot nieszczęśliwych okoliczności. Na zakręcie, na którym zdarzył się wypadek, rozlany był olej. Nie wiedziałem o tym. Nie wiedziałem też, że widzowie przenieśli się w niedozwolone miejsce, żeby zobaczyć mój przejazd. (…) Zrobiłem ruch, by nie uderzyć z prędkością 170 km na godzinę w słup energetyczny. Wpadłem w ludzi. Gdybym wiedział, że oni tam są… Nie wiedziałem – powiedział Kuzaj.

REKLAMA