Od początku epidemii koronawirusa jako kraj pochodzenia patogenu wskazywane byłby Chiny. Tymczasem nowe ustalenia naukowców w tej kwestii mogą postawić na głowie dotychczasowe przypuszczenia.
Z oficjalnych danych wynika, że COVID-19 zabił do tej pory prawie 530 tys. osób na całym świecie. Wszyscy byli przekonani, że to Państwo Środka było zarzewiem zarazy. W ciągu kilku dni Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) rozpocznie prace nad ustaleniem co było przyczyną tzw. pandemii.
Tymczasem jeden z najlepszych chińskich badaczy Wang Guangfa nalegał, by WHO poza jego krajem odwiedziła też Hiszpanię.
Naukowiec odwołał się do ustaleń badaczy, którzy w twierdzą, że wykryli obecność koronawirusa w ściekach w Barcelonie, już w marcu ubiegłego roku.
„Nie ma znaczenia, z którego kraju rozpoczyna się naukowa identyfikacja, pod warunkiem, że obejmuje wszystkie powiązane państwa i jest prowadzona uczciwie” – stwierdził szef chińskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom Zeng Guang.
Dodał też, że próbka z koronawirusem pochodzącym z Katalonii, została pobrana na dziewięć miesięcy przed pojawieniem się patogenu w Wuhan. Chiny od dawna są oskarżane o ukrywanie prawdziwych danych dotyczących wirusa. Czemu za każdym razem zaprzeczają. W zeszłym miesiącu UE oskarżyła ten kraj o prowadzenie kampanii dezinformacyjnych na terenie Wspólnoty.
Wojna informacyjna w tej sprawie trwa. Waszyngton oskarżał Pekin o celowe wysyłanie chorych obywateli za granicę, że rozprzestrzenić wirusa. Z kolei Chińczycy twierdzili, że COVID-19 przywieźli do Wuhan amerykańscy agenci wojskowi.
Naukowcy z kolei twierdzą, że niezbędne jest zrozumienie, w jaki sposób i gdzie nastąpił wybuch epidemii. To bardzo ważne w kontekście reagowania na wybuchy epidemii innych wirusów w przyszłości.
Źródło: „Daily Express”