Noce w Londynie należą do band i gangów. Kolejne starcia, kolejne upokarzające ucieczki policji [VIDEO]

W czasie ulicznej imprezy w Londynie rannych zostało 7 policjantów. Zdjęcie: YT/The Telegraph
W czasie ulicznej imprezy w Londynie rannych zostało 7 policjantów. Zdjęcie: YT/The Telegraph
REKLAMA

Kolejny weekend oznacza w Londynie kolejne starcia band i gangów z policją. W sobotnią noc w rozruchach ciężko rannych zostało 7 funkcjonariuszy.

Z powodu pandemii w całej Wielkiej Brytanii zamknięte są nocne kluby. Imprezy więc przeniosły się na ulice. Policja otrzymuje skargi od mieszkańców i próbuje interweniować, ale najczęściej przeganiana jest przez różne bandy i gangi. Tak też stało się w sobotnią noc w White City w Londynie.

Policja odpowiedziała na wezwanie i pojawiła się na miejscu nielegalnie organizowanej ulicznej dyskoteki. Tam została zaatakowana kamieniami, butelkami, koszami na śmieci, wszystkim tym co nawinęło się pod rękę.

REKLAMA

W starciach ciężko rannych zostało 7 funkcjonariuszy. Policja została zmuszona do wycofania się. Sytuację opanowano dopiero po przybyciu posiłków.

– Agresja skierowana przeciwko policjantom była całkowicie niedopuszczalna i nie będziemy jej tolerować w żadnej postaci. W policjantów rzucano cegły i inne przedmioty – przekazał w oświadczeniu komisarz Lawrence Taylor.

Tydzień wcześniej w czasie takiej ulicznej imprezy rannych zostało 22 policjantów.

To gangi w całej Wielkiej Brytanii organizują nocne imprezy uliczne by móc sprzedawać narkotyki. Odkryła to policja w Manchesterze, gdzie w ciągu kilku dni odbyło się blisko 40 takich zabaw. Przestępcy płacą didżejom i dostarczają sprzęt nagłaśniający.

Neil Woods, były tajny funkcjonariusz policji, powiedział w rozmowie z „The Sun”, że zorganizowani handlarze narkotyków postrzegają takie imprezy jako wielką szansę, a policja nie jest w stanie ich powstrzymać. Zanim policja zdąży się zorientować, że jest impreza pojawia się na niej już dwa trzy tysiące osób.

Pewien mężczyzna, który brał udział w imprezie w Daisy Nook w Greater Manchester, powiedział, że chociaż w wydarzeniu zaplanowano udział 400 osób, przybyło około 4000, z których większość uiściła opłatę za wstęp w wysokości 10 funtów.

To był absolutnie odlot. Żadnej policji, żadnego bezpieczeństwa, nic – powiedział dodając, że na impresie były do kupienia pigułki, ketamina, kokaina i pojemniki do wdychania podtlenku azotu.

W czasie dwóch takich imprez w Manchesterze w czerwcu trzy osoby zostały ranione nożem, jedna kobieta została zgwałcona, a jeden mężczyzna zmarł z powodu przedawkowania narkotyków. W kolejnych, które odbyły się w Moss Side zastrzelonych zostało dwóch mężczyzn. Wcześniej policja odmówiła tam interwencji, gdyż stwierdziła, że nie będzie w stanie rozproszyć tłumu i zapanować nad nim.

 

REKLAMA