Jarosław Gowin był gościem „Radiowej Trójki”. Szef Porozumienia twierdzi, że nie żałuje tego jak rozdzierał szaty o zmianę terminu wyborów.
Wielu komentatorów zauważa, że zmiana terminu wyborów dała obozowi PO-KO szansę na wymianę kandydata i restaurację swojej pozycji politycznej. Rząd tym samym wyciągnął rękę do stronnictwa, które kreuje na swojego głównego przeciwnika.
Jednym z ojców zmiany terminu wyborów, oprócz Jacka Sasina który wyraźnie nie poradził sobie z ich przygotowaniem, jest Jarosław Gowin. Polityk twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
– Nie żałuję [uporu ws. daty wyborów]. Zrobiłem, co do mnie należało. Doprowadziłem do demokratycznych, możliwie najbezpieczniejszych wyborów. Jak trzeźwo zauważył Rafał Ziemkiewicz, gdyby wybory odbyły się w maju, to dzisiaj bylibyśmy już nie po wyborach, tylko po ich unieważnieniu – twierdzi polityk.
Gowin nie ukrywa jednak, że na terminie wyborów różnice w obozie rządzącym się nie kończą. Na ten moment jednak prezes Porozumienia chce odłożyć swady na bok i skupić się na wyborach.
– Wszystkie różnice wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy wyjaśnimy sobie po 12 lipca. Teraz wszystkie ręce na stół. Musimy te wybory wygrać – powiedział.
Co to może oznaczać? Może Gowin zechce umocnić swoją pozycję w koalicji i wrócić do rządu. Polityk zbył tekę ministra i wicepremiera w ramach protestu.
Źródło: Polskie Radio