Miłosna historia szpiega, który pracował dla Chin

Wywiad francuski
Siedziba wywiadu francuskiego DGSE w Paryżu Fot. Wikipedia
REKLAMA

Dwóch byłych już francuskich agentów wywiadu – Dyrekcji Generalnej ds. Bezpieczeństwa Zewnętrznego (DGSE) stanęło w poniedziałek 6 lipca przed sądem specjalnym. Są oskarżeni o zdradę i pracę dla wywiadu komunistycznych Chin.

Jeden z nich Henri M., sinolog, zakochał się w tłumaczce ambasadora Francji w Pekinie. Ta była jednak na usługach wywiadu Chin. W 2000 r. DGSE postanowiło go usunąć ze swoich szeregów bez wnoszenia sprawy do sądu.

Jednak w 2010 roku Henri M. dokonał rekrutacji swojego kolegi z DGSE. Tutaj motywem były pieniądze. Dwóch podwójnych agentów zdemaskowano w 2017 r., Po wewnętrznym dochodzeniu przeprowadzonym przez DGSE, przekazano ich sprawę prokuratorowi w Paryżu. 66-letni Pierre-Marie H. przebywa obecnie w więzieniu we Fleury-Mérogis. Drugi z podwójnych szpiegów był w zakładzie karnym we Frenes, ale obecnie odpowiada z wolnej stopy. Obydwu grozi do 15 lat więzienia.

REKLAMA

Miłosna historia szpiega

Henri M. zajmował stanowisko kierownika kontrwywiadu operacyjnego. Mówił płynnie po mandaryńsku i został wysłany do Pekinu. Został awansowany na szefa wywiadu francuskiego w Chinach. Miał wtedy 51 lat. Wyjechał bez żony, która pracowała w szpitalu we Francji. Znał tożsamość wszystkich francuskich agentów nielegalnie pracujących w Chinach.

Z tym, że pułkownik M. zakochał się w chińskiej pracownicy ambasady francuskiej, tłumaczce ambasadora Pierre’a Morela. DGSE podejrzewała ją o pracę dla chińskiego wywiadu o początku. Jej kontakty z Henri M. spowodowały wydalenie go ze służby.

Monsieur Henri pozostawał jednak nadal pod nadzorem służb. Zajął się dziedziną import i eksportu. W 2003 roku wrócił do Chin i poślubił swoją kochankę-tłumaczkę. Para osiedliła się na południowej wyspie Hainan. Miała tam prowadzić restaurację…

Masoneria i pieniądze

Była jednak i druga strona tej sielanki. W połowie grudnia 2017 r. przypadkowa kontrola celna na lotnisku w Zurychu w Szwajcarii pracownik DGSE Pierre-Marie H. zostaje zatrzymany, bo ma przy sobie po powrocie ze Sri Lanki walizką pełną pieniędzy. Ponad 25 000 euro w gotówce.

Do roboty zabiera się kontrwywiad – DGSI. Przesłuchanie w jego siedzibie w Levallois-Perret (Hauts-de-Seine) trwa 96 godzin. Pierre-Marie H. „pęka”…

Ten agent nie ma specjalnego wykształcenia (zrobiony z trudem licencjat z historii). Pochodzi jednak z patriotycznej rodziny z Yvelines. Jego brat zostaje księdzem, a on wstępuje do szkoły wojskowej w Coëtquidan.

Zostaje pracownikiem Ośrodka Zewnętrznej Dokumentacji i Służby Kontrwywiadu. Karierę na początku lat 80. wstrzymuje mu dojście do władzy Mitteranda i socjalistów. Pierre-Marie H. uważany jest za zwolennika prawicy. Zdarza mu się krytkować panoszenie się w służbach masonerii.

Odsunięty od stanowisk i przeniesiony do pracy biurowej Pierre-Marie H. czuje się pokrzywdzony. Być może dlatego Henri M. to właśnie jego wystawia Chińczykom. Chińczycy są najpierw zainteresowani jego wiedzą na temat… loży masońskich. Nie chodzi o zdradę Francji, ale o walkę ze wspólnym wrogiem.

I tak się zaczyna. Później Pierre-Marie H. raz lub dwa razy w roku jeździ z Paryża na wakacje na Mauritius i tam zostaje mu przydzielony oficera prowadzący. Wraca do Francji z pokaźnymi sumami pieniędzy za przekazywane informacje.

Po przejściu na emeryturę z DGSE nadal podróżuje i od czasu do czasu dostarcza informacje chińskiemu Guoanbu… Ma co, bo w jego rodzinie są też wojskowi w służbie czynnej. Jednym z nich jest kandydat na zięcia. W 2017 następuje wpadka, chociaż kontrwywiad twierdzi, że miał już obydwu panów na celowniku znacznie wcześniej.

Źródło: Valurs Actuelles/ France-Info

REKLAMA