Ostatni proces prawdziwego nazisty?

Stutthof Brama śmierci Fot. Wikipedia
REKLAMA

W Hamburgu kończy się proces 93-letniego esesmana Bruno Deya, który pod koniec wojny był strażnikiem w obozie koncentracyjnym Stutthof. Tu chyba jeden z ostatnich tego typu procesów na świecie.

Oskarżony bronił się, że nie miał żadnego wyboru rodzaju służby. Bruno Dey był strażnikiem w tym obozie śmierci od kwietnia 1944 r. do kwietnia 1945 r. Miał wtedy 17 lat. Zarzuca się mu współudział w zabójstwie 5230 więźniów. 5000 zamęczonych na śmierć warunkami obozowymi, 200 zagazowanych i 30 zastrzelonych.

Obecnie Dey to emerytowany piekarz na wózku inwalidzkim. Przesłuchania trwały od jesieni 2019 roku. Wyrok zostanie wydany 23 lipca 2020.

REKLAMA

Stitthof to obóz koncentracyjny utworzony na anektowanych terenach Wolnego Miasta Gdańska 2 września 1939. Działał do 9 maja 1945. Stutthof był pierwszym i najdłużej istniejącym obozem tego typu na terenach wchodzących aktualnie w skład Polski.

Przez obóz przeszło około 110 tysięcy więźniów pochodzących z 28 państw. Wśród nich najliczniejszą grupę narodowościową stanowili Żydzi. Natomiast największe grupy państwowe stanowili kolejno Polacy, obywatele Związku Sowieckiego, Węgrzy i sami Niemcy. 65 tys. więźniów zginęło w wyniku chorób, ciężkiej pracy i fizycznego maltretowania.

Wykonywał rozkazy

Bruno Dey, od początku procesu nie zaprzecza swojemu udziałowi. Powołuje się jednak na rozkazy. „Chcę zapomnieć i nie chcę już patrzeć w przeszłość” – mówił przed sądem 20 maja w odpowiedzi na pytanie sędziego – czy kiedykolwiek podzieli się swoją przeszłością ze swoimi dziećmi i wnukami.

Jego obrońcy podkreślają, że w SS nie był ochotnikiem. Został wysłany do pilnowania obozu, bo jego stan zdrowia nie pozwalał na wysłanie go na front. Prokuratura ocenia, że ​​był „narzędziem nazistowskiego ostatecznego rozwiązania.”

W ostatnich latach w Niemczech skazano kilku byłych SS-manów. Ciekawostką jest, że obecnie wymiar sprawiedliwości tego kraju prezentuje znacznie większą konsekwencję działań, niż miało to miejsce przez długie lata powojenne RFN. Większość winnych już nie żyje. Wydaje się to jednak pewnym odbiciem zmian zachodzących w wizji historii II wojny, w której najważniejszym stał się aspekt Holocaustu.

Poza tym to część rozliczeń niemieckich, w których i tak żaden z ostatnio skazanych i tak nie trafił do więzienia ze względu na stan zdrowia. Najbardziej charakterystycznym przypadkiem było postępowanie przeciwko Johnowi Demianiukowi. Były strażnik obozu zagłady w Sobiborze, w 2011 r. otrzymał pięcioletni wyrok więzienia. Zmarł w 2012 r., jeszcze przed procesem apelacyjnym.

Bruno Dey niekoniecznie musi być ostatnim skazanym. Prokuratura niemiecka wciąż bada jeszcze około dwudziestu podobnych przypadków, z których kilkanaście dotyczy obozu w Sachsenhausen.

Źródło: AFP

REKLAMA