Satelity NASA zrobiły zdjęcia ogromnych kłębów dymu nad Syberią. To tzw. „pożary zombie”.
Czym są „pożary zombie”? Są to pożary torfowisk, które jesienią tlą się pod ziemią i pojawiają się na powierzchni ponownie wiosną. Zajmują się od nich lasy tajgi.
„Pożary zombie” generują więcej dymu niż pożary lasów czy traw. NASA alarmuje, że jest to zjawisko niebezpieczne, a podwyższone temperatury na Syberii są niepokojące.
Jest to jednak zjawisko naturalne i występujące sezonowo. Z uwagi na słabe zaludnienie terenu takie pożary często zostawia się samym sobie.
Wpływ na życie ludzi mają taki, że powodują spore zamglenie. Oczywiście – jak każdy pożar mogą się jednak wymknąć spod kontroli i wtedy wymagana jest interwencja człowieka.
Do takiej sytuacji doszło w 2019 roku kiedy to alarmowano o ogromnych płonących obszarach.
Ten rodzaj pożarów występuje również na Alasce i Arktyce.
Na Syberii trwają pożary. Pod koniec lipca informowano, że płoną tam 3 mln hektarów lasów (to obszar porównywalny z obszarem Belgii), a 5 sierpnia a rosyjskie ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych poinformowało, że na jednej czwartej obszarów pożar udało się ugasić. Dym 1/2 pic.twitter.com/IfgF6TNnVC
— IRME (@FundacjaIRME) August 9, 2019
Źródło: o2.pl, nczas.com