Co się działo w domu Wrońskiego? Dziennikarz „Wyborczej” uważa, że „polska prowincja” akceptuje pedofilię

Dziennikarz
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Paweł Wroński (po lewej) insynuuje. że "polska prowincja" akceptuje pedofilię. Zdjęcie: PAP/Ireneusz Sobieszczuk
REKLAMA

Paweł Wroński uważa, że polska prowincja „nie przejmuje się” pedofilią, bo jej mieszkańcy mają doświadczenia z własnych domów. Wroński chyba wie co mówi, bo sam się na prowincji wychował.

Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Wroński jest bardzo rozczarowany tym, że Dudzie nie spada poparcie, po tym jak opozycja i wiele mediów, w tym jego rodzima redakcja, rozpętały ohydna kampanię, iż prezydent broni pedofilów. Według niego mieszkańcom polskiej prowincji pedofilia zwyczajnie nie przeszkadza. Swymi refleksjami na ten temat podzielił się ze słuchaczami Radia Tok FM.

„Ja dosyć dobrze znam polską prowincję. Wychowywałem się w Kielcach, bardzo dobrze znam okolice Kielc. Nie jestem zdziwiony tym, że sprawa pedofila nie wywołała dużego wrażenia na wyborcach, nie zaowocowała gwałtownym spadkiem poparcia dla Andrzeja Dudy. Po pierwsze, cała ta sprawa nie dotyczy aktu homoseksualnego, a to jest ten znak alarmowy, który się pojawia w obozie PiS-u. Po drugie, to jest sprawa z rodzaju „panie, po co to było wyciągać, takie rzeczy się dzieją, a te kobiety zmarnowały temu facetowi cztery lata, wsadziły go do więzienia”. To jest tego rodzaju myślenie „bo takie rzeczy się dzieją po domach, tylko panie, nie należy o tym mówić”. Część tego elektoratu traktuje to trochę tak, jak tłumaczy to Andrzej Duda, że to jest kwestia rodzinna, to się działo po alkoholu i generalnie takich rzeczy nie powinno się wyciągać, żeby tym się w ogóle zajmował jakikolwiek sąd. Dla elektoratu Andrzeja Dudy nie jest to rzecz przesądzająca” – mówił w Radio TOKFM.

REKLAMA

Głębia tej wypowiedzi sprawia, że absolutnie wierzymy w analizę Wrońskiego. Jak sam powiedział pochodzi z prowincji, więc być może ma wiedzę co się w domach na polskiej prowincji wyprawia. W końcu wyrastał w jednym z nich, więc pewnie to wiedza z tzw. „pierwszej ręki”.

Cała sprawa dotyczy tego, iż prezydent Duda aktem łaski zezwolił pedofilowi na kontakty ze swoją rodziną, która była ofiarą jego ohydnych postępków. Po latach tragedii rodzina pojednała się ze swym oprawcą i sama wystąpiła o zniesienie sankcji.

Sprawa wypłynęła niedawno, tylko i wyłącznie dlatego, że jest kampania wyborcza, więc takie moralne miernoty jak Wroński robią wszytko, by prezydentowi przyczepić łatkę „obrońcy pedofilów”. Ale w swych insynuacjach pracownik „Gazety Wyborczej” posuwa się jeszcze dalej. Sugeruje, że „prowincji” na, której mieszka blisko 70 procent Polaków, pedofila nie przeszkadza. Obrzydliwa insynuacja dotyczy oczywiście tylko wyborców Dudy.

Ale nawet w swych insynuacjach Wroński zwyczajnie podwójnie łże, gdy mówi, iż na prowincji ludzie nie chcą, „żeby tym się w ogóle zajmował jakikolwiek sąd.” Sprawą pedofila, któremu zakazu zbliżania się do rodziny zniósł prezydent, zajmował się bowiem sąd. To sąd skazał też pedofila na karę więzienia, którą oprawca odbył w całości.

Nie chodzi o to, że tacy jak Wroński nie wierzą w wybaczenie, skruchę, odpokutowanie, pojednanie. Chodzi o to, że dla celów politycznych takie moralne miernoty, jak Wroński, gotowe są zniszczyć rodzinę – która po latach tragedii dochodzi do siebie – i własnym, ulewającym się z siebie szambem ochlapać kilkanaście milionów ludzi.

REKLAMA