
Serbia mierzy się z tzw. drugą falą koronawirusa. Co z tego, kiedy społeczeństwo już się na dobre „odmroziło” z wszelkich zaleceń sanitarnych. Wszak już Heraklit mawiał, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Serbowie mu wierzą…
7 lipca na ulicach Belgradu doszło do zamieszek. Tysiące osób wyszło we wtorek wieczorem na ulice Belgradu, aby zaprotestować przeciwko wprowadzeniu godziny policyjnej na weekend. Była to reakcja prezydenta Aleksandra Vuczicza na najwyższy wskaźnik dobowy zgonów na koronawirusa od początku pandemii.
Protestujący zebrali się przed siedzibą parlamentu, gdzie skandowali antyprezydenckie hasła, m.in. „Stop Vuczić”, „Rezygnacja”. Rzucano także kamieniami w stronę policji, która odpowiedziała gazem łzawiącym. Doszło do starć.
During last night protests in Serbia, the police attacked men and women, beat them with sticks, pepper-sprayed them, put their feet on their heads, took their phones… And all of it was broadcast by only ONE TV channel.
SO WE NEED YOU TO SPREAD THE WORD❗❗❗
More in thread 👇🏻 pic.twitter.com/8R8S0C2h3i
— Taylor Swift Serbia (@TSwift_RS) July 8, 2020
Według szefa policji rannych zostało m.in. 43 funkcjonariuszy i około 17 manifestantów. Około 20 osób zatrzymano. Rany odniosły także trzy policyjne konie. Opozycja krytykuje prezydenta, że zbyt wcześnie zdjął obostrzenia, bo chciał przeprowadzić 21 czerwca wybory.
Sojusz dla Serbii, główna koalicja partii opozycyjnych, która zbojkotowała wybory, ogłosiła nowe demonstracje. Chce wykorzystać niechęć ludzi do ponownego wkładania głowy w jarzmo obostrzeń sanitarnych.
Suzdražano reagovanje policije. pic.twitter.com/0qMgm3JalU
— karapandza ✊ (@karapandza) July 8, 2020
Źródło: Le Figaro/ AFP/ PAP