Norwescy skoczkowie bez środków do życia. „Straciłem zaufanie do państwa opiekuńczego”

Thomas Aasen Markeng. Foto: PAP/EPA
Thomas Aasen Markeng. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Mistrz świata juniorów Norweg Thomas Aasen Markeng, przechodzący rehabilitację po zerwaniu więzadeł krzyżowych w grudniu, pozostał bez środków do życia po odmowie wypłacenia zasiłku chorobowego. Anders Fannemel, po podobnej kontuzji w lipcu ub.r. w Wiśle, czeka na decyzję już prawie rok. Oto kliniczny przykład na to, jak (nie) działa socjalne „państwo opiekuńcze”.

NAV, odpowiednik polskiego ZUS stwierdził, że pieniądze zarobione przez Markenga w ubiegłym roku na skokach narciarskich nie są podstawą do przyznania zasiłku chorobowego, ponieważ były tylko honorariami, a skoki narciarskie nie są jego zawodem, więc nie może udokumentować utraty zarobków.

„List, który właśnie otrzymałem od NAV, był dla mnie poważnym szokiem. Na razie żyję tylko z pomocy rodziców i w najbliższym czasie będę musiał znaleźć sobie jakąś pracę, pierwszą lepszą, która nie zaszkodzi w rehabilitacji” – powiedział 20-letni skoczek na antenie kanału telewizji TV2.

REKLAMA

„Moja sytuacja jest tragiczna. Straciłem zaufanie do państwa opiekuńczego i psychicznie jestem załamany” – dodał.

W podobnej sytuacji znajduje się Fannemel – drużynowy mistrz świata na dużej skoczni z Falun (2015), wicemistrz z Lahti (2017) i drużynowy złoty medalista MŚ w lotach z Kulm (2016).

Odniósł podobną kontuzję jak Markeng podczas upadku w Wiśle w lipcu ub.r. Jego podanie o zasiłek chorobowy w dalszym ciągu nie zostało rozpatrzone i w przyszłym miesiącu minie rok od jego złożenia.

„Przez lata zarabiałem pieniądze i regularnie płaciłem od nich podatek, a deklaracje podatkowe są podstawą do wyliczenia moich dochodów, więc mogę mieć tylko nadzieję, że mój wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie, lecz nie mam pewności. Sprawa trwa już stanowczo zbyt długo, a z czegoś przecież trzeba żyć. Taka sytuacja nie jest sprawiedliwa” – powiedział 29-letni Fannemel.

Trener reprezentacji Norwegii Alexander Stoeckl stwierdził na antenie TV2, że Markeng i Fannemel są ofiarami norweskiego systemu, który zawiódł w najważniejszym momencie.

„Przyciągali miliony przed ekrany telewizorów i sławili Norwegię na świecie swoimi osiągnięciami i medalami. Teraz otrzymali za to 'podziękowanie’. To jest jakaś tragedia” – stwierdził.

NCzas/PAP/JAM

REKLAMA