
Nieoczekiwany zwrot w sprawie „naćpanych” kierowców warszawskich autobusów. Czy TVP i policja sfingowały aferę dla celów wyborczych Andrzeja Dudy?
Od kilku dni pisowskie media nakręcały aferę rzekomych kierowców-narkomanów. Najnowszym z nich miał być… 63-letni kierowca MZA.
Rzekomą bombę nagłaśniał korespondent TVP Cezary Gmyz. W czwartek sprawa doczekała się zaskakującego zwrotu.
To może nie być koniec. Tester wykazał możliwość obecności narkotyków u kolejnego kierowcy warszawskiego autobusu. I nie jest to tym razem młodzieniaszek bo ma dwa lata do emerytury. Mam nadzieję jednak, że to leki
— Cezary „Trotyl” Gmyz #AnnoDomini2020 (@cezarygmyz) July 8, 2020
Zatrzymany przez policję 63-latek tłumaczył policji, że bierze leki. Policja nie chciała tego słuchać i wsadziła go do aresztu, a wspierające Dudę media nagłaśniały „skandal”.
Akcja zaczęła się w środę około 12:30. Pan Zbigniew Kogut dojechał swoim autobusem na pętlę, a tam czekał na niego patrol policji.
Mundurowi kazali mu wykonać test narkotykowy. Test płytkowy dał wynik negatywny. Policjanci postanowili umieścić go w czytniku.
Po około 20. minutach, okazało się, że czytnik wskazał obecność amfetaminy i metamfetaminy w ogranizmie pana Zbigniewa. Kierowca był zaskoczony i chciał jeszcze jeden test.
Kolejny nie wykazał metamfetaminy, a próbka była niedostateczna, by wykazać obecność amfetaminy. Wówczas zrobiono jeszcze jeden test, który wskazał, że kierowca jest czysty.
Finał zatrzymania naszego kierowcy.
"Potraktowali mnie jak przestępcę" – mówi pan Zbigniew Kogut, kierowca MZA ze Stalowej. Wczoraj przeżył prawdziwy koszmar. Rutynowa kontrola wykazała niejednoznaczny wynik na obecność narktotyków. To co stało się potem, mrozi krew w żyłach. Dziś już wiemy, że Pan Zbigniew jest czysty. Niestety, nic nie jest w stanie zrekompensopwać mu tego, co przeżył… Obejrzyjcie materiał.
Posted by Miejskie Zakłady Autobusowe Warszawa on Thursday, July 9, 2020
Zrobiono wiec kolejny, a ten wykazał amfetaminę. Pana Zbigniewa „zgarnięto” na komendę.
– Zaczęli przesłuchanie, ale w tym czasie kilkanaście razy wychodzili, przychodzili, bo cały czas mieli telefony. Dostawali polecenia, musieli wykonywać polecenia. Jakie? Później powoli się dowiadywałem – wspomina poruszony 63-latek.
Następnie starszego kierowcę wożono po szpitalach, w celu dokonaniu kolejnych badań. W końcu kierowca usłyszał, że będzie zatrzymany.
– Muszę panu założyć kajdanki. Naprawdę przykro mi, że muszę to robić – miał usłyszeć od policjanta mężczyzna. Po nocy w areszcie przybyła do niego prawniczka i pan Zbigniew usłyszał, że jest czysty.
– Łzy w oczach mi się pokazały – mówi łamiącym głosem pan Zbigniew. – Ja się nie bałem, że wynik będzie pozytywny, ja nie biorę! Panowie na górze, którzy decydowali o wszystkim, to niech zejdą na dół i się zorientują, a nie decydują o losie innych ludzi, bo to jest chamstwo i nie powiem co… – dodaje.
25-latek też czysty
To jednak nie koniec szokujących doniesień dotyczących kierowców MZA. Również drugi, 25-letni kierowca, okazał się czysty.
25-latek, który spowodował wypadek na Bielanach nie trafi do aresztu.
Mamy informacje dot. kierowcy autobusu Arriva: nie został aresztowany i nie postawiono mu zarzutu prowadzenia pod wpływem środków odurz. Wynik badań nie potwierdził obecności narkotyków we krwi. Przy kierowcy ani w jego domu nie znaleziono narkotyków – nie osądzajmy przedwcześnie
— Karolina Gałecka (@K_Galecka) July 9, 2020
– Kierowca nie usłyszał zarzutów dotyczących prowadzenia pojazdu pod wpływem środków odurzających. Opinia z badań toksykologicznych w żaden sposób nie potwierdza obecności we krwi środków odurzających – potwierdziła wiceprezydent m.st. Warszawy Renata Kaznowska.
O trzymiesięczny areszt dla kierowcy wnioskowała prokuratura. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborz nie przychylił się do tego wniosku.
Źródło: Radio Kolor / Polsat News