
W Niemczech służby polują na prawicę. W mediach przekonują, że to działacze Alternatywy dla Niemiec sami zgłaszają się na konfidentów, by donosić na kolegów.
Niemieckie media, powołując się na źródła w służbach, przekonują, że działacze Alternatywy dla Niemiec (AfD) na potęgę zgłaszają się do służb. Chcą robić za kapusiów i donosić na kolegów.
Tak przynajmniej twierdzą lewicowe media, które sympatyzują z obecnym koordynatorem służb w Niemczech Horstem Seehoferem. Sam Seehofer nie kryje, że zionie nienawiścią do prawicy.
Według lewackiego przekazu działacze AfD zgłaszają się przede wszystkim do Urzędu Ochrony Konstytucji, czyli niemieckiego ABW. Dlaczego mieliby to robić?
Według niemieckiego mainstreamu działacze AfD obawiają się rzekomego rosnącego wpływu „prawicowych ekstremistów” w… prawicowej partii. Dziennik „Tagesspiegel” przekonuje, że w ten sposób chcą uchronić… swoją partię.
Co znamienne – w czerwcu brandenburski Urząd Ochrony Konstytucji zaklasyfikował tamtejszy oddział AfD jako podejrzany o „skrajnie prawicowe tendencje”. Wcześniej zrobił tak UOK w Turyngii.
Przez taką klasyfikacje niemieckie służby mogą teraz monitorować działania działaczy i gremiów partii, posługując się środkami wywiadowczej inwigilacji.
Źródło: Deutsche Welle