Ponad 100 byłych obecnych pracowników organizacji Lekarze bez Granic (Médecins Sans Frontières) wysłało list do jej szefostwa, w którym piszą o „białej wyższości” „kolonialnej mentalności” jaka ma w niej panować. Szefostwo już się kaja i obiecuje poprawę.
Lekarze bez Granic (MSF) to organizacja, która od kilkudziesięciu lat niesie pomoc medyczną biednym krajom. Jak wiele z takich instytucji i ona została przejęta przez lewaków, więc teraz zajmuje się też przerzucaniem nielegalnych imigrantów z Afryki Północnej do Europy.
Ale jak się okazuje nawet liderzy MSF są jak na dzisiejsze standardy nie dość postępowi.
Ponad 1000 byłych i obecnych pracowników i wolontariuszy wysłało list, w którym zarzucają, że organizacja utrwala „kolonializm” i „supremację białych”. Piszą o „dekadach uprawianego paternalizmu i wyższości„. Twierdzą, że w organizacji panuje „mentalność białego zbawcy”.
Według lewackiego dziennika „Guardian” list został wywołany dyskusją jaka odbyła się we włoskim oddziale MSF, a dotyczyła Black Lives Matter. Niektórzy wskazywali, że „wszystkie życia się liczą”, a nie tylko murzynów. To z kolei wywołało atak ze strony co bardziej lewicowych ekstremistów, którzy zarzucili rasizm, tym którzy mówią o życiu wszystkich.
Claudia Lodesani, szefowa MSF we Włoszech, pokajała się i przeprosiła za oświadczenie o tym, że życie wszystkich się liczy. Oznajmiła że wraz z włoskim oddziałem „w pełni popiera ruch BLM i stoi po jego stronie oraz że, podobnie jak cały MSF, potępia rasizm i wszelką dyskryminację”.
Christos Christou, szef MSF na cały świat powiedział, że z zadowoleniem przyjął list, w którym organizacja oskarżana jest o rasizm i „kolonialną mentalność”. Zapowiedział, że organizacja będzie pracowała teraz nad tym, by decyzje nie były podejmowane w większości w Europie, i że zarządzanie nią będzie przekazane do rożnych krajów spoza Europy tam, gdzie ona działa.
Jeśli ten pomysł zostanie zrealizowany, to należy spodziewać się, że organizacja niedługo się rozpadnie.