Podparyski departament Seine-Saint-Denis to jeden z najbiedniejszych, najbardziej imigranckich i najniebezpieczniejszych terytoriów Francji. Od lat następuje tu wymiana ludności, miasta są zaś bastionami rządów komunistów i innej lewicy.
Niedawno raport Komisji Oceny i Przeglądu Polityki Publicznej parlamentu zalecił, aby pytania dotyczące obywatelstwa i narodowości urodzenia rodziców były uwzględniane w corocznych spisach. Dzięki temu można poznać część prawdy o zasięgu imigracji we Francji.
W 2018 r. 32% noworodków w całym kraju miało co najmniej jednego rodzica urodzonego za granicą. W regionie paryskim było tak już w przypadku 51%, a w Seine-Saint-Denis i w Gujanie Francuskiej to było już 68%.
Rekord pada na Majotcie, gdzie 84% nowo narodzonych dzieci ma rodziców z obywatelstwem innego kraju. Odsetek noworodków z co najmniej jednym rodzicem urodzonym spoza Unii Europejskiej przekroczył w kraju 28%.
Dane te są i tak zaniżone. Pomijają dzieci osób naturalizowanych, którzy są już Francuzami, także tych rodziców, którzy urodzili się już we Francji w rodzinach migrantów i nabyli francuskie obywatelstwo. Tylko w 2019 roku Francja nadała obywatelstwo francuskie ponad 112 000 obcokrajowcom. Odrzucono tylko 75 wniosków o naturalizację.
W tym tempie, podmiana „starej” Francji na nowy mulitikulturowy lud zapewni pełną „różnorodność” kraju bardzo szybko.
Źródło: Valeurs Actuelles