
Wiktor Orban i Mateusz Morawiecki chwalą się, że zablokowali łączenie wypłat z unijnego budżetu z przestrzeganiem praworządności. Tymczasem eurokraci i media twierdzą, że mechanizm karania nieposłusznych państw został wprowadzony.
– Nie będzie żadnego powiązania między dwoma różnymi tematami – praworządnością, ani dyscypliną budżetową. Nie będzie połączenia między kwestiami politycznymi i gospodarczymi. W przeciwnym razie efektywność samego pakietu i planu gospodarczego byłaby znacząco zredukowana – oświadczył premier Orban po zamknięciu negocjacji w sprawie unijnego funduszu odbudowy i budżetu na kolejne 7 lat. Chodzi m.in o to, że Komisja Europejska nie mogłaby blokować dostępu do unijnych funduszy, gdy sobie wymyśli, że w danym kraju łamana jest praworządność.
Jednak zapisy porozumienia dotyczące pilnowania tego czy unijna praworządność jest przestrzegana są na tyle niejasne, że już trwają spory dotyczące ich interpretacji. I tak według części eurokratów pilnowaniem owej praworządności i karaniem nieposłusznych państw zajmować by się miała Rada Unii Europejskiej. Najpierw jednak mechanizm „pilnowania” miałaby przygotować Komisja Europejska i przedstawić go owej Radzie Unii Europejskiej. Jej skład nie jest stały i zmienia się w zależności od delegowanych przez poszczególne państwa przedstawicieli do rozpatrywania konkretnych spraw. Decyzje w niej podejmowane są kwalifikowaną większością głosów.
I tak to „jakaś” rada podejmowałaby ostateczna decyzje o karaniu. Piszemy „jakaś”, bo z zapisów porozumienia nie wynika czy chodzi o Radę Unii Europejskiej, czy Radę Europejską. Czy Rada Unii Europejskiej miałaby tylko większością głosów zatwierdzić mechanizm przygotowany przez Komisję Europejską, czy tez podejmować konkretne decyzje o tym że jakieś państwo nie przestrzega brukselskiej praworządności i karać je.
Eurokraci twierdzą, że chodzi o też o konkretne decyzje Rady Unii Europejskiej, bo w porozumieniu zapisano, że decyzje Rada podejmować będzie większością kwalifikowaną. A taki jest tryb w Radzie Unii Europejskiej.
Tymczasem premier Morawiecki twierdzi, że wszelkie decyzje ostatecznie zatwierdza będzie Rada Europejska. W niej zaś potrzebna jest jednomyślność więc Polska, czy Węgry będą mogły blokować niekorzystne dla siebie decyzje. Tak czy owak spór jaki dotyczy interpretacji podpisanego ledwie parę godzin wcześniej porozumienia świadczy o tym jaki chaos panuje w unijnych instytucjach.