Amerykańska Izba Reprezentantów przegłosowała 22 lipca usunięcie posągów Konfederatów ze swojej siedziby na Kapitolu w Waszyngtonie. Decyzję musi zatwierdzić jeszcze Senat i prezydent Donald Trump.
O usunięcie tych posągów apelowała demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi. Chodzi o 11 posągów przedstawiających przywódców i żołnierzy Konfederacji. To zarazem symbol pojednania Amerykanów po wojnie secesyjnej. Demokraci wolą jednak społeczeństwo dzielić.
„Ich posągi celebrują nienawiść, a nie nasze dziedzictwo. Muszą zostać usunięte” – mówiła Nancy Pelosi. Wygląda na to, że Kongres najwyraźniej jej ulega. Tekst o usunięciu pomników został przyjęty przez niższą izbę Kongresu 305 głosami „za” i tylko 113 „przeciw”.
Ustawa przewiduje „usunięcie wszystkich posągów ludzi, którzy zdecydowali się służyć Konfederatom”. Uproszczona wersja historii dla ignorantów mówi, że podczas wojny secesyjnej (1861-1865) Konfederacja Południowa „walczyła o utrzymanie niewolnictwa”. Dlatego teraz flagi i pomniki konfederatów w oczach „politycznie poprawnych” polityków stają się „symbolami rasizmu”.
Karen Bass z Kalifornii, przewodnicząca parlamentarnej grupy Afroamerykanów, stwierdziła, że te posąg są „wyrazem akceptacji białej supremacji i rasizmu”. Warto zwrócić uwagę, że nacisk na „walkę z rasizmem” jest tak silny, że tekst Demokratów uzyskał poparcie 73 Republikanów.
Głupotę izby reprezentantów może teraz naprawić Senat z większością konserwatywną. Ostatnią instancją jest prezydent, a Donald Trump stanowczo sprzeciwia się usuwaniu pomników konfederatów.
Źródło: AFP