WOPR szukał „zaginionego” kitesurfera. Mężczyzna przeczytał o poszukiwaniach w Internecie

Sopocki WOPR, Facepalm Źródło: Facebook/Sopockie WOPR, wikimedia, collage
Sopocki WOPR, Facepalm Źródło: Facebook/Sopockie WOPR, wikimedia, collage
REKLAMA

Ratownicy WOPR szukali kitesurfera przez kilka godzin. Tymczasem mężczyzna był we własnym domu. O akcji przeczytał w mediach i sam się zgłosił.

Środowa akcja poszukiwawcza trwała do 23:00. Zaangażowano w nią jednostki pływające Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR, WOPR, Straży Granicznej oraz śmigłowiec Marynarki Wojennej.

Jak się okazuje nie tylko taki rozmach akcji był niepotrzebny, ale w ogóle cała akcja. Poszukiwany mężczyzna bowiem nigdzie nie zaginął.

REKLAMA

– Na całe szczęście pięć minut po północy mężczyzna czytając na lokalnej stronie internetowej informacje, że są prowadzone poszukiwania kitesurfera z czerwonym latawcem zorientował się, że może chodzić o niego i zgłosił się do sopockiego WOPR. Mężczyzna przyznał, że ok. 18:30 miał problemy z utrzymywaniem się na wodzie, ponieważ latawiec mu się rozerwał, ale na całe szczęście o własnych siłach udało mu się powrócić do brzegu – powiedział w czwartek rzecznik prasowy Służby SAR w Gdyni Rafał Goeck.

Źródło: PAP, Facebook

REKLAMA