
Siedem łodzi, na pokładzie których znajdowało się ponad dwustu nielegalnych migrantów z Tunezji przypłynęło w nocy z piątku na sobotę na Lampedusę. W ośrodku na tej włoskiej wyspie przebywa obecnie ich ponad tysiąc, a burmistrz alarmuje, że sytuacja jest kryzysowa.
Łodzie z nielegalnymi migrantami zostały zatrzymane przez włoskie służby morskie niedaleko brzegów Lampedusy. Tunezyjczyków skierowano do punktu rejestracji migrantów, który jest całkowicie przepełniony.
Ten tzw. hot spot może pomieścić 95 osób; a jest ich tam dziesięć razy więcej. Nie ma już miejsc nawet na dziedzińcu.
Ostatnia grupa, która już nie zmieściła się w ośrodku, koczuje na molo w wydzielonym specjalnie miejscu.
Media informują o chaosie i kłopotach policjantów z procedurą identyfikowania migrantów w tych trudnych warunkach.
– To sytuacja nie do opanowania. Jeśli rząd nie ogłosi stanu kryzysowego na Lampedusie, ja to zrobię – oświadczył burmistrz Salvatore Martello. Podkreślił, że ośrodek nie może już przyjmować więcej migrantów.
Jak zaznaczył, sytuację pogarsza obecnie to, że na sobotę nie przewidziano przewiezienia migrantów promem na Sycylię.
– A łodzie z Tunezji stale przypływają – dodał burmistrz Lampedusy.
W czwartek 23 lipca Lampedusę odwiedził lider prawicowej Ligi Matteo Salvini. Były szef MSW jest zwolennikiem zaostrzenia polityki migracyjnej. Komentując to, co się dzieje na wyspie, stwierdził, że sytuacja jest „nie do zniesienia” i że przybywają tam młodzi, „rośli mężczyźni”.
Jak dodał, to nie są uchodźcy wymagający pomocy humanitarnej. – To biznes przemytu ludzi – ocenił Salvini.