Szumowski chce obowiązkowych maseczek? Mówisz i masz! Niezwykła oprawa kibiców Cracovii na finale Pucharu Polski [FOTO/VIDEO]

Oprawa kibiców Cracovii na finale Pucharu Polski.
Oprawa kibiców Cracovii na finale Pucharu Polski. (Fot. Twitter/Michal_Kolo)
REKLAMA

Zakończyła się 72. edycja piłkarskiego Pucharu Polski. W finale Cracovia pokonała po dogrywce Lechię Gdańsk 3:2 i po raz pierwszy w historii sięgnęła po to trofeum. Na trybunach kibice rozgrywali „swój” mecz.

Fani Cracovii zrobili oprawę po części uderzającą w ministra zdrowia, Łukasza Szumowskiego. Chodzi o obowiązek zakrywania nosa i ust. Natomiast na trybunach, albo ogólniej rzecz biorąc – na imprezach masowych zakrywanie twarzy jest zabronione.

W pierwszej połowie kibice z Krakowa wywiesili flagę z wizerunkiem Szumowskiego siedzącego w studiu TVP, a na płocie transparent z napisem: „Minister zdrowia: przypominam o obowiązku zasłaniania nosa i ust”. Następnie nad głowami kibiców pojawiła się tzw. sektorówka, na której napisano: „Mówisz? Masz!”.

REKLAMA

W tym momencie wielu fanów zakryło twarze (np. kominiarką) i odpaliło race. Race, które (odpowiednio używane) są ozdobą każdego widowiska sportowego, a które na stadionach nie są dozwolone.

Oprawa Cracovii łączyła absurdy ostatnich tygodni, które powstały w wyniku koronawirusa, jak i absurdy obowiązujące na stadionach, wynikające z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych.

Gdy władze połączyły wykluczające się nawzajem przepisy, wyszedł taki oto potworek: przy wchodzeniu na stadion, przy dojściu do wyznaczonego miejsca oraz przy przemieszczaniu się po stadionie kibice muszą mieć założone maseczki. Gdy usiądą na miejscu, maseczki te muszą ściągnąć, gdyż – jak pisaliśmy na początku – obowiązuje zakaz zakrywania twarzy.

Mecz o 6 milionów złotych

Finał Pucharu Polski obfitował w wiele ładnych bramek i niesamowite zwroty akcji. Słowem: emocji nie brakowało, co w przypadku polskiej piłki nie jest takie oczywiste. Ba, nawet jest rzadkością.

Do przerwy prowadziła Lechia 1:0, w drugiej połowie do głosu doszła Cracovia. Gdy w 80. minucie, przy stanie 1:1, czerwoną kartką za brutalny faul ukarany został obrońca Lechii Maloca, wydawało się, że jedynie kwestią czasu jest, kiedy „Pasy” udokumentują zarówno przewagę piłkarską, jak liczebną zwycięską bramką.

Tymczasem zepchnięta do defensywy Lechia w 86. minucie niespodziewanie wyszła na prowadzenie. Kilka minut później Cracovia doprowadziła do wyrównania i mieliśmy dogrywkę. W niej długo nie oglądaliśmy rozstrzygnięcia, a gdy kibice szykowali się już do konkursu rzutów karnych, który miałby wyłonić zwycięzcę, na trzy minuty przed końcem zwycięskiego gola strzelił Mateusz Wdowiak.

Za tryumf w Pucharze Polski Cracovia zgarnęła aż 6 milionów złotych. 3 mln to nagroda za zwycięstwo w rozgrywkach, a drugie 3 mln to kasa od Ekstraklasy z tytułu awansu do europejskich pucharów, który przysługuje zwycięzcy PP. Lechia otrzyma „tylko” 500 tys. zł.

Absurdy finału Pucharu Polski

Podczas finału mieliśmy do czynienia jeszcze co najmniej z dwoma koronawirusowymi absurdami. Przed meczem zawrócony został autokar z przedstawicielami Lechii zmierzającymi do Lublina. Na pokładzie znajdowali się pracownicy klubu oraz małżonki i partnerki piłkarzy. Gdy do Lublina zostało im ok. 2 godziny drogi, jedna z osób dostała telefon z sanepidu z informacją, że miała jedynie kontakt z osobą chorą na Covid-19. Lechia podjęła decyzję, że zawraca autokar do Gdańska.

Podczas ceremonii wręczenia medali zrezygnowano natomiast z tradycyjnego zawieszania przez piłkarskich oficjeli krążków na szyjach zawodników. Wszystko w ramach koronawirusowego reżimu sanitarnego. Piłkarze sami ściągali medale, po czym… przyjmowali gratulacje od oficjeli, przybijając „piątki” i obściskując się. I tak to się żyje na tym świecie.

REKLAMA