
Różne media podają, że Jakub Banaś został doradcą społecznym swojego ojca w NIK. O sprawie piszą m.in. „Rzeczpospolita” i „Wirtualna Polska”.
„Rzeczpospolita” próbowała się dowiedzieć czy zajmuje się w NIK Banaś Junior. Biuro prasowe Najwyższej Izby Kontroli odpowiedziało jednak, że „nie komentuje spraw i doniesień medialnych związanych z pracownikami NIK i osobami prywatnymi”.
Informację, o pracy na stanowisku doradcy społecznego w organie państwowym zarządzanym przez ojca, potwierdził sam Jakub Banaś w wywiadzie dla OKO.press.
Obowiązków młodego Banasia możemy się tylko domyślać. Powinny być one zawarte w paragrafie 2. zarządzenia do kompetencji zespołu. Może do nich należeć m.in. „ocena realizacji zadań statutowych NIK”.
– To jest dostęp do wszystkich dokumentów zgromadzonych w aktach kontroli, które objęte są tajemnicą kontrolerską i często są tajemnicami ustawowo chronionymi, np. dotyczącymi przedsiębiorstw, nie mówiąc o tym, że mogą zawierać dane wrażliwe – powiedział „Rzeczpospolitej” wieloletni współpracownik NIK.
Niby praca doradcza, którą podjął syn Mariana Banasie jest nieodpłatna. Tak naprawdę może on jednak liczyć na „diety, zwroty kosztów przejazdu i noclegu”.
Z tych względów wiele osób – w tym prof. Antoni Kamiński z PAN – twierdzi, że w NIK panuje nepotyzm.
– Instytucje o fundamentalnym znaczeniu dla państwa prezes traktuje jako, jakby były jego prywatną firmą. Prezes NIK traktuje jakby była ona jego prywatnym folwarkiem – mówi profesor.
Tragikomiczny jest fakt, że takie rzeczy dzieją się właśnie w Najwyższej Izbie Kontroli.
Źródło: „Rzeczpospolita” Oko.press, „Wirtualna Polska”