Żołnierze USA wyłączeni spod polskiego prawa. Oddamy obiekty wojskowe i nie będziemy mieli tam wstępu. Oto szczegóły „sukcesu” polsko-amerykańskiego porozumienia

Polscy i amerykańscy żołnierze na poligonie w Drawsko. Amerykanie zapowiadają wycofanie 12,5 tysiąca swych żołnierzy z Niemiec. Zdjęcie: PAP/Marcin Bielecki
Polscy i amerykańscy żołnierze na poligonie w Drawsku. Zdjęcie: PAP/Marcin Bielecki
REKLAMA

W ubiegłym tygodniu polski rząd ogłosił kolejny wielki sukces: do Polski przybędzie więcej żołnierzy amerykańskich. „Onet” donosi o szczegółach negocjacji. Okazuje się, że Amerykanie będą wyłączeni spod polskiego prawa.

W piątek minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak oraz ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher poinformowali dumnie, że liczba wojsk USA nad Wisłą zostanie zwiększona. Fachowo nazywa się to umową o wzmocnionej współpracy obronnej.

Według „Onetu”, najtrudniejszym elementem polsko-amerykańskich negocjacji była tzw. SOFA (Status of Forces Agreement), regulująca status amerykańskich wojsk w Polsce. Stanęło na tym, że żołnierze USA nie będą podlegać polskiemu prawu.

REKLAMA

Pod koniec lipca USA ogłosiło, że wycofuje z Niemiec 12 tys. żołnierzy. Część z nich – co najmniej tysiąc – trafi do Polski. Nowa umowa będzie dotyczyć wszystkich żołnierzy USA stacjonujących (rotacyjnie) w Polsce.

Polska strona zaskoczona

Co ciekawe, jako pierwsza o porozumieniu poinformowała ambasador Mosbacher. Wg informatorów „Onetu” stało się to w momencie, gdy Błaszczak był na spotkaniu z prezydentem Andrzejem Dudą i premierem Mateuszem Morawieckim. Politycy omawiali właśnie negocjacje z USA. Deklaracja Mosbacher kompletnie ich zaskoczyła. Błaszczak naprędce sklecił podobny komunikat.

Amerykanie wyłączeni spod polskiego prawa

Dalej jest jeszcze ciekawiej. Amerykanie wynegocjowali sobie, że ich obywatele, w razie popełnienia jakiegokolwiek przestępstwa, zostaną przejęci przez żandarmerię USA, wysłani do kraju i dopiero tam ewentualnie osądzeni. Polacy nie będą mieć nic do gadania. Chodzi tutaj nie tylko o przestępstwa popełnione na służbie, ale także te „prywatnie” – np. spowodowanie wypadku samochodowego, pobicie w knajpie, gwałty itp.

Dotychczasowa umowa zakładała, że za wszelkie przestępstwa niezwiązane ze służbą, amerykańscy żołnierze odpowiadali przed polskim sądem. Amerykanie mieli pierwszeństwo w sytuacji, gdy wojskowy popełnił przestępstwo w trakcie czynności służbowych.

Oddanie obiektów wojskowych, zakaz wejścia do nich

Polacy nie będą mieli także możliwości wejść do baz, które użytkują Amerykanie, bez ich zgody. „Sojusznicy” mają dostać do swojej dyspozycji m.in. bazę lotniczą w Powidzu oraz cześć poligonu w Drawsku Pomorskim razem ze znajdującą się tam infrastrukturą wojskową.

– Koledzy z USA są wyśmienitymi graczami, są też bardzo pragmatyczni. Obawiam się, że mając miernych partnerów negocjacyjnych po drugiej stronie stołu potrafili ugrać jak najwięcej dla siebie. Chodzi o różne aspekty tej umowy, począwszy od zupełnego wyłączenia ich personelu z jurysdykcji i prawa polskiego, poprzez tracenie przez nas na ich rzecz aktywów wojskowych, na przykład chodzi o poligon drawski. Niepokoi mnie też to, że te negocjacje są prowadzone w sposób zakulisowy. Rządzący chcą na szali postawić wszystko, byle tylko społeczeństwu komunikować, że będą w Polsce Amerykanie, którzy zapewnią nam bezpieczeństwo. Proszę zauważyć, że nikt nie mówi o stanie polskiej armii – komentuje w „Onecie” gen. Mirosław Różański, były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych.

Aby wynegocjowana polsko-amerykańska umowa o wzmocnionej współpracy obronnej weszła w życie, musi zgodzić się na nią parlament, a potem podpisać ją prezydent. Jesienią na jej temat będą dyskutować posłowie sejmowej komisji obrony narodowej.

REKLAMA