Liczba zabójstw w 50 największych miastach Ameryki wzrosła o 24 procent. W niektórych nawet o 50.
W sumie w 36 z 50 największych przebadanych miast Ameryki odnotowano dwucyfrowy wzrost wskaźnika zabójstw. Najgorzej jest w Chicago i Austin w Teksasie, gdzie liczba zabójstw w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego wzrosła o ponad 50 procent – informuje dziennik „Wall Street Journal”. Gazeta powołuje się na dane z Uniwersytetu Chicago.
W rzeczywistości dane są jeszcze tragiczniejsze, bo prawdziwa eksplozja nastąpiła pod koniec maja, kiedy rozpoczęły się rozruchy związane ze śmiercią George’a Floyda. Ponadto z powodu pandemii i wprowadzonych z nią ograniczeń od marca do końca maja w amerykańskich miastach było stosunkowo spokojnie.
O tym, że pandemia hamowała przestępczość świadczą statystki dotyczące rabunków, napadów, włamań i gwałtów. Ich łączna liczba w 41 największych miastach USA spadła o 11 procent. Natomiast ogromny skok w liczbie zabójstw ma świadczyć o wojnach gangów, które walczą o panowanie na ulicach.
Eksperci twierdzą również, że do wzrostu liczby zabójstw przyczyniła się postawa policji, która w czasie rozruchów często zachowywała się biernie, gdyż miała zakaz interweniowania. To miało rozzuchwalić przestępców.