
Złoto osiąga zawrotne ceny. Kilka dni temu został przekroczony rekord z czasów kryzysu finansowego z września 2011 roku. Trend wzrostowy nie zatrzymuje się.
Podczas wspomnianego rekordu, we wrześniu 2011 roku cena za uncję królewskiego kruszcu wynosiła 1930 dolarów. W poniedziałek 27 lipca, gdy barierę tę przekroczono, za uncję złota trzeba było zapłacić 1944 dolarów.
Analitycy byli zgodni, że że to nie koniec możliwego wzrostu ceny tego kruszcu i cena 2000 dolarów za uncję jest możliwa w niedługim czasie. Tak też się stało.
We wtorek po 17 polskiego czasu cena za królewski metal przekroczyła 2 tys. dolarów. Około godz. 19.00 trzeba było za uncję (31,1 gram) zapłacić 2010 dolarów.
Kilogramowa sztabka kosztuje więc prawie 60 tys. dolarów. To wzrost o 25% w porównaniu z cenami złota z początku 2020 roku.
Wtorkowe popołudnie przynosi także wyraźny wzrost cen srebra. Metal ten drożeje o ponad 4 proc., do poziomu 25,6 USD za uncję.
Dlaczego złoto drożeje?
Oczywisty jest tu wpływ pandemii Covid-19 i osłabienie światowej gospodarki. Koszty gospodarcze pandemii ciągle rosną. Dotyczy to potężnych gospodarek USA czy Chin. Dochodzi do tego wojna handlowa Pekinu i Waszyngtonu, czy skomplikowany kontekst polityczny związany z listopadowymi wyborami w Stanach.
Windowanie cen złota to także wpływ bardzo niskich stóp procentowych. Zjawiska niekorzystnego dla innych inwestycji. Trzeba jednak pamiętać, że inwestowanie w złoto to raczej inwestycja długoterminowa. Nie przynosi dywidend, a jego sprzedaż jest w większości krajów wysoko opodatkowana.
Złoto nie pracuje i nie finansuje realnej gospodarki… ale jego posiadanie z pewnością właściciela uwalnia od stresów związanych z kryzysami.