Ekspert o koronapandemii: „Gdyby nie odkryto testu na koronawirusa, struktura śmiertelności byłaby taka sama”

U zaledwie 5 procent Hiszpanów wykryto przeciwciała pozwalające na walkę z koronawirusem. Foto: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay
REKLAMA

Współautor książki „Fałszywa pandemia. Krytyka naukowców i lekarzy” socjolog Paweł Klimczewski przekonuje, że „gdyby nie odkryto testu na koronawirusa, to struktura śmiertelności byłaby taka sama”. Jednocześnie zapewnia, że autorzy nie podważają pandemii.

Średnia wieku wszystkich zmarłych w Polsce wynosi 78 lat. Zmarli z tym wirusem mieli średnio 75,4 roku, czyli gdyby nie odkryto testu na tego koronawirusa, to ta struktura śmiertelności byłaby taka sama. Wiarygodność samego testu to oddzielna sprawa – stwierdził w rozmowie z dorzeczy.pl Paweł Klimczewski.

Niczego nie podważamy – dodał. Jednocześnie podkreślił, że „nie ma żadnych wiarygodnych informacji na temat koronawirusa”.

REKLAMA

Nie ma żadnej metodologii. Ja jestem analitykiem rynku, socjologiem, badam polską populację od ponad 20 lat. Istnieje w badaniach ilościowych pojęcie próby reprezentatywnej. I w tym wypadku okazuje się, że nie ma w ogóle konkretnych badań przesiewowych całego społeczeństwa. Co więcej, w maju przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia wprost poinformował, że badania przesiewowe, pokazujące statystyczny obraz zakażeń, będą jesienią. To nam w zasadzie ucina jakąkolwiek dyskusję na temat SARS-CO-V 2. Próbowałem dowiadywać się, jak wyglądają badania nad koronawirusem. Zorientowałem się, że są to badania na osobach przypadkowych. Nie ma to nic wspólnego z liczbą osób zarażonych, zakażonych w populacji – zwrócił uwagę naukowiec.

Klimczewski odniósł się także do samego koronawirusa. Jak mówił, „ta choroba – jak każda inna – dotyka ludzi chorych, słabszych, a przede wszystkim w podeszłym wieku”.

Jest ona (struktura zgonów – przyp. red.) identyczna ze strukturą zgonów w Polsce za cały, poprzedni rok. Zawsze dwa promile zgonów stanowią nastolatkowie i właśnie w grupie 950. zmarłych z tym wirusem, jakich opisałem w maju, było dokładnie 2 nastolatków. Robienie z tego sensacji w mediach jest po prostu głupawe i odbiera godność ludziom, którzy odeszli wcześniej, bez tego wirusa – podkreślił socjolog.

Pandemia strachu

Klimczewski nie ukrywał, że na początku sam padł ofiarą medialnej psychozy. Jednak ze względu na wykonywany zawód postanowił przyjrzeć się zarazie pod kątem analitycznym. Z przeprowadzonych przez niego analiz wynika, że śmiertelność na COVID-19 nie przekracza niepokojącego poziomu.

Okazało się szybko, że ponad 200 osób dziennie umiera na choroby układu oddechowego. To są wszystkie astmy, grypy, zapalenia płuc, gruźlice itd. Wirus działa w ten sposób, że gdy organizm jest słaby, uruchamia kostkę domina. Gdy jest silny, to nie dzieje się nic – podkreślił.

Według Klimczewskiego, niepokojącą granicą jest liczba 100 zgonów dziennie z powodu koronawirusa. Obecnie jednak średnia utrzymuje się na poziomie 30. Mowa wyłącznie o Polsce.

Ponadto współautor „Fałszywej pandemii” zauważył, że zarządzony przez władze lockdown nie miał wpływu na rozprzestrzenianie się wirusa. Został bowiem wprowadzony zbyt późno.

Z danych, którymi dysponujemy wynika, że zachorowania i szczyt śmiertelności był pod koniec kwietnia. I wtedy większość ludzi była już zarażona. Najszybsze rozchodzenie się patogenu miało miejsce w okresie blokady i przed nią – podkreślił Klimczewski.

Zdaniem naukowca koronawirus jest bardzo zaraźliwym i niebezpiecznym patogenem, jednak śmiertelnym głównie dla osób starszych. Jak podkreślał, należy więc chronić ludzi z grup ryzyka i zadbać o ich bezpieczeństwo.

Ale to należy robić zawsze – w każdym sezonie grypowym. Natomiast podjęte środki bezpieczeństwa, lockdown były absolutnie nieadekwatne do zagrożenia. Liczba wolnych respiratorów wielokrotnie przekraczała potrzeby w tym okresie. Wiadomo to od końca kwietnia, odkąd notujemy szybki spadek zgonów z tym patogenem – skwitował Paweł Klimczewski.

Źródło: dorzeczy.pl

REKLAMA