To, co powiedział szef ukraińskiej dyplomacji to skandal! Ile jeszcze będziemy to znosić?

Szef ukraińskiego MSZ, Dmytro Kuleba.
Szef ukraińskiego MSZ, Dmytro Kuleba. (Zdj. PAP)
REKLAMA

Szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba dopuścił się ostatnio skandalicznego stwierdzenia. Uznał, że „być nazwanym ukraińskim nacjonalistą w Polsce to zaszczyt”. Relację ze spotkania z przedstawicielami mniejszości ukraińskiej opublikował niedawno tygodnik Związku Ukraińców w Polsce „Nasze Słowo”.

Kułeba odwiedził Polskę pod koniec lipca br. Spotkał się wtedy ze swoim polskim odpowiednikiem, ministrem Jackiem Czaputowiczem. Później obaj politycy wzięli udział we wspólnej konferencji prasowej.

Szef polskiego MSZ zapewnił wtedy, że Polska „niezmiennie, będzie popierać integralność terytorialną, suwerenność i niepodległość Ukrainy w granicach akceptowanych przez prawo międzynarodowe, w relacjach dwustronnych, i na forach organizacji międzynarodowych”. Dalej stwierdził, że w kwestiach historii obu narodów Polska opowiada się za rozwiązaniem „w oparciu o prawdę”.

REKLAMA

Natomiast ukraiński minister podziękował wtedy za „konsekwentne wsparcie, którego Polska udziela Ukrainie w UE i w NATO”. Zdradził też, że jest pomysł stworzenia międzynarodowej platformy koncentrującej się na deokupacji Krymu, a Polska mogłaby być jednym z liderów tego projektu.

Jak w praktyce wygląda wdzięczność za wsparcie ze strony Warszawy? Dziennikarze zapytali czy Polska może liczyć na zgodę na poszukiwania i ekshumację swoich rodaków na terenie Ukrainy. Kijów nie mówi „nie”, ale stawia swoje warunki i to jakie…

„Osiągnięto pewne porozumienie między naszymi krajami i Ukraina zgodnie z tym porozumieniem skasowała zakaz ekshumacji pochówków polskich w Ukrainie. Teraz oczekujemy na uchwalenie przez Polskę decyzji odnośnie odnowienia jednego ukraińskiego pomnika (pomnik UPA w Monastyrzu) i po tym, jak będzie to zrobione będą u nas otwarte wszelkie możliwości dla dalszego rozwoju współpracy w tej dziedzinie” – postawił zuchwały warunek.

Mało tego, w „Naszym Słowie” wydanym 9. sierpnia jest fragment relacji ze spotkania Kułeby z mniejszością ukraińską. Tam wyrażał się jeszcze bardziej zdecydowanie.

„Teraz na konferencji prasowej dziennikarz zapytał: dlaczego pozwolenie na ekshumację zrównujecie z jedną tablicą pamiątkową? Wyjaśniłem, że potrzebujemy teraz od strony polskiej wyraźnego sygnału, że oni będą to realizować. Czekamy aż Polska wykona ten pierwszy fundamentalny krok. Nie mogę powiedzieć, że jestem optymistą, ale robimy wszystko, aby skłonić ich do wykonania tego kroku. (…) Dlatego będziemy czekać, prosić, przypominać, żądać. W dyplomacji jest kilka „etapów”: zaniepokojenie – poważne zaniepokojenie – głębokie zaniepokojenie. Znajdujemy się już na etapie głębokiego zaniepokojenia. Oczekujemy, że strona polska wykona ten krok” – dodał.

Później Kułeba odniósł się do słów szefa Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie Grzegorza Kuprianowicza, który poskarżył się, że dwa lata temu, ówczesny wojewoda lubelski Przemysław Czarnek skrytykował ukraińskie obchody w Sahryniu. „Polski urzędnik nazwał to 'prowokacją i hucpą’, a uczestników – 'ukraińskimi nacjonalistami” – żalił się.

Co na to szef ukraińskiej dyplomacji?! „Uważam, że to zaszczyt – zostać nazwanym w Polsce ukraińskim nacjonalistą, to uznanie waszych zasług” – skomentował.

To co wyprawiają ukraińscy dyplomaci ze swoim szefem dowód na totalną porażkę polskiego rządu. Dajemy sobą pomiatać bez reakcji. Mało tego… Bronimy w każdej możliwej sytuacji Ukrainy, a oni w ramach wdzięczności plują nam prosto między oczy.

Dajemy się ośmieszać i ośmieszamy przy tym pamięć bestialsko pomordowanych na Wołyniu dzieci, kobiet i starców, którzy ginęli z rąk ohydnych oprawców w niewyobrażalnych mękach. Tymczasem oni bezczelnie będą „żądać” odnawiania przez polską stronę pomnika UPA i dopiero wtedy łaskawie zgodzą się na badanie prawdy.

A polscy politycy niech dalej, z pasją mówią o przyjaźni… To nie przyjaźń, to frajerstwo. W dyplomacji nie ma przyjaźni, są interesy. Ukraińcy to rozumieją, będąc przy tym zuchwali do granic możliwości, a Polacy nie potrafią wykorzystywać swoich mocnych stron i pokazać charakteru.

REKLAMA