Zasadzki na patrole, pogróżki, akty agresji. Francuscy policjanci mają już tego dość

Fot. ilustr. policja
Fot. ilustr. policja
REKLAMA

Efektem oskarżeń francuskiej policji o przemoc, rasizm i brutalność działań jest znaczny spadek autorytetu jej funkcjonariuszy. W „trudnych dzielnicach” organizuje się zasadzki na patrole, odmawia wykonywania jej poleceń, pojawiają się groźby wobec rodzin, a nawet ataki na funkcjonariuszy poza służbą.

Raport opublikowany niedawno przez „Le Figaro” wskazuje znaczny spadek autorytetu policji. Ostatnio dwójka policjantów poniosła śmierć w czasie banalnej kontroli drogowej, kiedy to kierowcy próbowali ucieczek.

Swoje robią też protesty „antyrasistowskie”. Policja jest obwiniana o doprowadzenie w ostatnich latach do śmierci kilku osób pochodzenia pozaeuropejskiego. Rządowa polityka „walki z rasizmem” pozostawia policjantów osamotnionych, bez wsparcia państwa. Ich formacja jest dodatkowo atakowana przez polityków lewicy.

REKLAMA

W ciągu roku odnotowano 24000 odmów przestrzegania poleceń, obrażania funkcjonariuszy, a nawet skierowanej przeciw nim agresji. To wzrost o 5,3% w porównaniu z latami 2018-2019 i prawie sto aktów przemocy dziennie popełnianych wobec „depozytariuszy władzy publicznej”.

Słabość służb czy państwa?

W obliczu kryzysu autorytetu państwa i laksyzmu wymiaru sprawiedliwości Francja traci kolejne terytoria, które zmieniają się w „strefy bezprawia”. Wejścia na nie funkcjonariuszy policji oznacza otwarty bunt i zamieszki. Przeprowadzenie w takich dzielnicach zatrzymania to już niemal akt heroizmu.

Wielu funkcjonariuszy otrzymuje w swoich domach pogróżki od np. handlarzy narkotyków. „Nasza praca jest coraz bardziej skomplikowana, nawet poza służbą atakuje się funkcjonariuszy policji. Są śledzeni, kiedy wychodzą z pracy i bywają atakowani” – mówi policyjny związkowiec Grégory Joron.

Efektem są depresje, samobójstwa, utarta motywacji. Minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin zapowiedział na początku sierpnia wprowadzenie specjalnego systemu, który ma „pomóc oczekiwaniom policjantów i ich rodzin w trudnych sytuacjach”. Uruchomiono nawet bezpłatny numer policyjnego „telefonu zaufania”. Działa on od 3 sierpnia.

Policjanci mają też pretensje do mediów. Śmierć lub samobójstwo funkcjonariusza nigdy nie jest tak nagłaśniane medialnie, jak podobny przypadek przestępcy, zwłaszcza jeśli jest np. przedstawicielem jakiejś „mniejszości”.

Doprowadza to do sytuacji, w której „mundur nie jest już modny”, nawet strażaka, który niemal zawsze cieszył się bardzo dużym zaufaniem społecznym. 3 sierpnia w podparyskim Corbeil-Essonnes trzech strażaków zostało brutalnie zaatakowanych podczas akcji. To „reprezentujący państwo” strażacy i policjanci są obecnie ofiarami przemocy w niektórych „trudnych dzielnicach”.

Autorytet policji spadł także po wielomiesięcznych protestach „żółtych kamizelek”. Zamiast dialogu, władze wysyłały „na negocjacje” właśnie służby mundurowe. Później przyszły konfrontacje z „czarnymi blokami” ze skrajnej lewicy. Wreszcie nadszedł koronawirus i niezbyt popularne pilnowanie przepisów o dystansie społecznym.

W sieciach społecznościowych „jesteśmy przedstawiani na tym samym poziomie co bandyci” – mówią policjanci. Dlatego padają propozycje ustanowienia „minimalnych wyroków” za atak na policjanta, zwiększenie o 15 000 miejsc w więzieniach, czy zaostrzenia polityki migracyjnej i wydalania z Francji „przestępców – cudzoziemców”.

Policja chce też zmiany polityki edukacji i integracji. Nie może ona oznaczać np. pobłażliwości wobec młodych przestępców ze względu na „trudne pochodzenie”. Nowy szef MSW Gerald Darmanin będzie miał co robić. Najpierw potrzebna jest jednak odbudowa morale francuskiej policji.

A Paris, trois policiers gravement blessés dans une attaque à la barre de fer

Źródło: Valeurs Actuelles

REKLAMA