TO JUŻ DZIAŁA! Chipy w maskach mających chronić przed koronawirusem

Mężczyzna w maseczce. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
Mężczyzna w maseczce. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
REKLAMA

Informacja o pojawieniu się masek z wszytymi chipami wzbudziła wiele obaw i zastrzeżeń. Okazuje się, że niektóre maski chroniące przed Covid-19 mają chipy. Pomysłodawcy tłumaczą się, że nie chodzi o szpiegowanie, ale… jest to zwykła praktyka producentów.

Taka technologia ma przybliżyć producentom np. liczbę cykli prania masek wielokrotnego użytku. Aferę wywołała informacja rozgłośni France Inter. Padło tam pytanie czy normalne jest, że niektórzy producenci oferują maski z wbudowanymi chipami RFID?

Podobne informacje krążą już od dawna w Internecie. Zainstalowanie microchipów w maskach wywołało bunt i ich wyrzucanie. Głos w tej sprawie zabrał nawet Jérôme Salomona, dyrektor generalny ds. zdrowia.

REKLAMA

Stwierdził: „Mogę powiedzieć, że francuskie maski z tkaniny są doskonałe, noszę je na co dzień i mają mniejszy wpływ na środowisko, możemy je prać, używać ponownie. Są wyprodukowane we Francji, niedaleko twojego domu i nie mają zintegrowanego chipa, gwarantuję to” – mówił dyrektor.

Podobno sprawa jest bardzo prosta. Od początku pandemii jedna z francuskich firm produkuje i sprzedaje wiele masek dla profesjonalistów wyposażonych w chip RFID. Po aktywacji „przesyła on dane identyfikacyjne przez antenę […]”. Informacje są następnie pobierane i przetwarzane w odpowiedniej bazie danych. Mają to być tylko dane o nazwie maski, cenie, stanie magazynowym, czy dacie ważności. Chip podobno zastępuje jedynie stary kod kreskowy.

Informacje mają dotyczyć maski, a nie użytkownika. Jednak w końcu ktoś taką maskę przecież nosi… Firma UBI Solutions tłumaczy, że w ten sposób poznaje np. częstotliwość prania maski, by użytkownicy nie przekraczali zakładanych norm. Informacje o stanie masek przesyłane są użytkownikom na smartfony.

Firma tłumaczy się, że chodzi o sprzęt dla profesjonalistów. Podobny system zastosowała już także dla produkowanych przez siebie prześcieradeł szpitalnych. Zapewnia, że taka technologia nie służy śledzeniu jednostek i nie jest zamachem na ich wolność.

Francuskie media tłumaczą, że panika jest efektem coraz bardziej popularnych teorii spiskowych. Chyba jednak są mało przekonujący. Skoro można „śledzić” maskę, to i użytkownika. To, że tego być może nie robią, problemu nie rozwiązuje…

Źródło: Le Parisien

REKLAMA