NASZ NEWS. Śmiertelnie chorej pacjentce nie udzielono pomocy. Lekarze czekali na wynik testu na koronawirusa

Szpital, SOR. koronawirus
Szpitalny Oddział Ratunkowy - zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP
REKLAMA

W czasie mniemanej pandemii koronawirusa wszystko zostało podporządkowane tej jednej „modnej” w tym roku chorobie. Na testy wydajemy horrendalne pieniądze, a procedury medyczne spowodowane wirusem o dość niskiej śmiertelności powodują, że śmiertelnie chorym ludziom nieudzielana jest pomoc.

W związku z ogłoszeniem pandemii koronawirusa przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) procedury w szpitalach zostały podporządkowane walce z epidemią. To sprawia, że pacjenci cierpiący na inne, często śmiertelne choroby, są pozostawieni samym sobie.

Dramat w warszawskim szpitalu

Dramatyczną historię opisuje jeden z Internautów na zamkniętej grupie wolnościowej, którą anonimowo zgodził się przedstawić także na łamach naszego portalu. Opisuje on przypadek zmagań z tzw. służbą zdrowia, której ofiarą stała się jego śmiertelnie od pięciu lat chora mama.

REKLAMA

Mama od kilku lat jest w ciężkim stanie, w 2015 miała ciężkie złamanie (od tego czasu miała kilka operacji), a w dodatku obecnie ma 4 stopień niewydolności nerek. Od miesiąca sprawa się pogorszyła, od dwóch tygodni NIE ŚPI. Dosłownie – pisze Internauta.

Dalej przedstawia sytuację, która miała miejsce w środę 11 sierpnia. – Dwa dni temu zawieźliśmy ją do Szpitala Zachodniego, około 16. Nie mogliśmy wejść z nią do szpitala, bo Covid – zaczyna.

Od godz. 16 do 23 siedziała na SOR. Człowiek, który ledwo kontaktuje. I teraz, w międzyczasie, zrobili jej test na Covid, ale, ALE, wynik będzie dopiero dostępny o 11 rano, i do tego czasu ma CZEKAĆ w holu na krześle – dodaje.

Po godz. 23 kobieta – na własną prośbę – została wypisana ze szpitala i wróciła do domu.

Wczoraj (czwartek 13 sierpnia – red.) dodzwoniliśmy się do szpitala i spytaliśmy, czy skierowanie jest nadal ważne, i czy test na Covid też. Oczywiście że tak – usłyszeliśmy – wynik testu na Covid jest negatywny i ważny 5 dni – relacjonuje mężczyzna.

Tym razem, dzisiaj (piątek 14 sierpnia – red.), wzięła ją karetka, około 13. Do teraz siedzi na SOR i PONOWNIE ROBIĄ TEST, I MOŻE CZEKAĆ DO 11 RANO NA KORYTARZU. I nie, k…a, na łóżku – ma znowu czekać na siedzeniu – kontynuuje.

W jakim ja, k…a, kraju żyję? Matka mi dosłownie umiera, a k…y j…e, z tego j…go, k…ego kraju, robią sobie p…y cyrk – kończy swój wpis z wyrazami bezradności wobec takiego podejścia do śmiertelnie chorego pacjenta, który „jest w stanie tragicznym, nawet nie nadaje się na przeszczep”.

REKLAMA